dzisiejszych temperatur powietrza i wody nie sprzyjająca. Woda +12, powietrze +16. Czyli syndrom naszego morza Bałtyckiego he,he... Najfajniej jest gdy stosunek temperatur jest odwrotny. Zwłaszcza zimą;)
Niemniej pływanie w "Pacyfiku" po przebiegnięciu dychy było świetne:) Bieganie oczywiście też! Zresztą bieganie jak jedzenie rzadko bywa niezjadliwe hi,hi...
Dziś pokręciłem się po parku Lisiniec. Czujnie spoglądałem w korony drzew, bo przy dzisiejszym wietrze sporo nałamanych gałęzi. Dreptałem sobie spokojnie, ale cały czas nastawiałem się na ewentualny sprint;)
Wietrznie, ciepło i wilgotno. Przelotne deszcze, więc nie jest źle, bo co deszczyk pomoczy to osuszy wiater he,he...
Lubię taką aurę:) Bo nie gotuję się w sosie własnym jak w czasie upałów.
Ostatnie bieganie we wrześniu. Zatem czas na podsumowanie miesiąca.
Przebiegnięte 204 kilometry w dwudziestu trzech treningach.
W dziewiętnastu marszach 144 wychodzone.
Dwanaście kąpieli z pływaniem.
120 minut w dwóch sesjach przepedałowane na rowerku stacjonarnym.
Trzy godzinne gimnastyki.
Oraz pięć "zabiegów" na kolanka tj. sto czterdzieści minut majtania nogami;)
Dobry miesiąc!! Był maraton, były truchty po plaży, kąpiele w morzu i wiele kilometrów chodu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz