goniłem i przez dwanaście kilometrów nie przegoniłem. Na ostatniej prostej wciąż był przede mną - mój cień hi,hi...
Świetna pogoda. Prawdziwa złota jesień. Piętnaście stopni powyżej zera, słonecznie i do tego silny wietrzyk:)
W duchowej łączności ze wszystkimi biegnącymi w stolicy Maraton Warszawski wydeptałem fajną dwunastkę. Biegało mi się rewelacyjnie! Spokojnie, na luzie z prędkością "ekonomiczną" he,he...
W Alei Brzozowej przeleciał koło mnie biegacz z prędkością światła na wysokości lamperii;) I nawet znalazł czas na wzajemne biegackie pozdrowienie:) Potem chyba jeszcze z pięć razy unosiłem dłoń w geście pozdrowienia;) Wiadomo bialska mekka częstochowskich biegaczy hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz