piata minut trzydzieści hi,hi... wybiegłem na dzisiejszy trening. Piętnaście stopni powyżej zera na termometrze w cieniu. Słoneczko jeszcze nisko;) Powietrze rześkie i delikatny chłodny wiaterek:) Ptaki ćwierkolą jak zwariowane he,he... Cudowna aura na poranne bieganie.
Niby wcześnie rano, a drepcząc na "Bałtyk" spotkałem biegacza, Który już wracał z parku Lisiniec. Pomyślałem nawet: "no, no nie tylko ja nie mogę spać" hi,hi...
Na scieżce rekreacyjnej cisza, spokój. Czasem tylko jakiś wędkarz przemyka z kijami;) Pierwsi kijkarze, a właściwie kijarki he,he... Pojawiły się dopiero po szóstej kiedy już zdążyłem trochę "odkurzyć" scieżkę;)
Biegało mi się rewelacyjnie! Na luzie, spokojnie, cały czas w strefie komfortu, bez pośpiechu.
Dycha, czyli minimum dla zachowania funkcji życiowych organizmu hi,hi...
Jeśli chodzi o wolne bieganie to nie zawsze jest wyznacznikiem lokaty w klasyfikacji;) Właśnie przypadkiem trafiłem na tabelę przelicznikową czasów uwzględniająca wiek biegaczy. Jako sześćdziesięcioletni weteran w rywalizacji z młodszymi "przysługuje" mi wspólczynnik 0,82. I wtedy wychodzi, że ostatni maraton przebiegłem w 3 godziny 34 minuty he,he...
Prawda, że wygląda to całkiem przyzwoicie?;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz