przygotowanej wcześniej przez zmorsowanych Przyjaciół mogłem się pluskać bez uprzedniej rąbanki he,he... Adam z Krzysztofem i Jędrkiem zapewne tradycyjnie morsowali o siódmej. Ja bylem dwie godziny później i na wodzie pojawiła się już cienka "szybka".
Myślałem wczoraj, żeby się do Nich przyłączyć, ale niestety nie zwlokłem się odpowiednio wcześniej z wyra:(
Biegania tylko trzy kilometry:( Dwa na "Bałtyk" jako rozgrzewka przed zanurzeniem i jeden na powrót. Cóż sezon morsowy w pełni, więc szybsze przebieranie nogami musi poczekać;) Tym bardziej, że na razie żadnego maratonu w tym roku na horyzoncie nie widać:(
W zasadzie dwa wiosenny i jesienny to byłoby w sam raz:) W ostateczności jeden to takie minimum he,he...
Aura na morsowanie cudowna! Biało dookoła, minus sześć stopni temperatura powietrza i ciepła woda, bo prawie dwa stopnie plus hi,hi... Było fantastycznie! W oddali siedzący na lodzie wędkarze nad dziurką w lodzie;) i niespodziewane ćwierkanie ptaków. Czyżby pierwsze oznaki wiosny? he,he...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz