skoki temperatur funduje nam tegoroczna jesień he,he...
W tamtym tygodniu upalne lato, a dziś rano szron, czyli przygruntowe przymrozki.
Na mojej trasie zdziwko mnie wzięło gdy z daleka ujrzałem śnieg przy skraju jezdni!?!?!
Dopiero po chwili okazało się z bliska, że to piana pozostała po strażakach hi,hi...
Obecny tydzień "przedstartowy", więc relaksacyjno regeneracyjny, żeby na weekend fizycznie i mentalnie mieć zapas świeżości he,he...
Poniedziałek trzy kilometry marszu, cotygodniowa gimnastyka i półgodzinki pedałowania na rowerku stacjonarnym. Wtorek piątka marszu plus trzydzieści minut kolarstwa stacjonarnego hi,hi...
Środa spokojna jedenastka:) Na luzie w długich spodniach i koszulce z długim rękawem:( Bo przed wyjściem termometr wskazywał tylko pięć kresek powyżej zera;)
Zaczyna się okres, którego bardzo nie lubię ponieważ przed każdym wyjściem pojawia się dylemat: *co ja mam na siebie włożyć* hi,hi...
Nie cierpię się ugrzać, spocić i kisić we własnym "sosie" he,he... Lecz i wyziębić się nie lubię.
Dzisiaj przy plus pięć było idealnie! Na początku trochę zimny wiatr dawał mi się we znaki, ale potem słoneczko dźwigało temperaturę w górę;) i już było okey:)
Na koniec nie mogę sobie odmówić udostępnienia "przesyłki" od Adama, Który znów spadł z wagi i nawet się nie potłukł hi,hi... Brawo, szacun!

Na mojej trasie zdziwko mnie wzięło gdy z daleka ujrzałem śnieg przy skraju jezdni!?!?!
Dopiero po chwili okazało się z bliska, że to piana pozostała po strażakach hi,hi...
Obecny tydzień "przedstartowy", więc relaksacyjno regeneracyjny, żeby na weekend fizycznie i mentalnie mieć zapas świeżości he,he...
Poniedziałek trzy kilometry marszu, cotygodniowa gimnastyka i półgodzinki pedałowania na rowerku stacjonarnym. Wtorek piątka marszu plus trzydzieści minut kolarstwa stacjonarnego hi,hi...
Środa spokojna jedenastka:) Na luzie w długich spodniach i koszulce z długim rękawem:( Bo przed wyjściem termometr wskazywał tylko pięć kresek powyżej zera;)
Zaczyna się okres, którego bardzo nie lubię ponieważ przed każdym wyjściem pojawia się dylemat: *co ja mam na siebie włożyć* hi,hi...
Nie cierpię się ugrzać, spocić i kisić we własnym "sosie" he,he... Lecz i wyziębić się nie lubię.
Dzisiaj przy plus pięć było idealnie! Na początku trochę zimny wiatr dawał mi się we znaki, ale potem słoneczko dźwigało temperaturę w górę;) i już było okey:)
Na koniec nie mogę sobie odmówić udostępnienia "przesyłki" od Adama, Który znów spadł z wagi i nawet się nie potłukł hi,hi... Brawo, szacun!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz