dni wolne od szybszego przebierania nogami he,he... i już pięty "palą" hi,hi...
Po połówce w Białymstoku nie było regeneracji, więc żeby nie przemęczyć materiału weekend luzacki. Ale nie bez całkowitej laby;) bo były dwie godziny kręcenia na rowerku stacjonarnym i piątka marszu he,he...
Dziś "wyposzczony" obrałem kierunek Bialska. Po drodze spotkałem ściganta Mirka, Który jest dla mnie niedoścignionym wzorem jeśli chodzi o czasy w jakich biega dychy. Chyba siedem lat ma więcej, a dziesięć kilometrów robi w trzydzieści kilka minut!
Aleja Brzozowa w pełnej krasie jest fantastyczna:) Szkoda tylko, że nawet na odcinku od Okulickiego do Wrocławskiej dopuszczono ruch samochodowy:( Powstała klinika i chociaż ma alternatywny dojazd wszyscy jeżdżą Bialską goniąc spacerowiczów, małe dzieci, rowerzystów i biegaczy:( Niech zgadnę, czemu prywatna klinika jest uprzywilejowana? Druga część od Wrocławskiej do Sanktuarium ze względu na powstałe osiedle i domy praktycznie jest już rozjeżdżona:( Szkoda takiej enklawy zieleni prawie w centrum miasta:( Jak jeszcze przez bialskie pola przejdzie autostrada to już atrakcje tego rejonu się skończą:(
Na razie kapitalny jest wbieg do Lasku Wilka przy Sanktuarium Krwi Chrystusa przez lasek akacjowy:) Zapach cudowny i biało jakby śnieg padał w lecie od opadającego kwiecia hi,hi...
Do tego kapitalny świergot ptaków i rewelacyjne cykanie koników polnych.
Natura funduje nam w tych rejonach niepowtarzalną, fenomenalną muzykę i aż nie mogę nadziwić się biegaczom ze słuchawkami w uszach. Próbowałem kiedyś, lecz nie mogę biegać gdy nie słyszę właśnie dźwięków natury, ulicznego ruch i przede wszystkim własnych myśli i swojego oddechu he,he... Ostatnio chyba w piątek na "Bałtyku" przebiegałem obok młodego biegacza ze słuchawkami i muzą tak naparzającą, że wyraźnie słyszałem du, du, du, du... i to ręczę nie było Jego tętno hi,hi...
Natura funduje nam w tych rejonach niepowtarzalną, fenomenalną muzykę i aż nie mogę nadziwić się biegaczom ze słuchawkami w uszach. Próbowałem kiedyś, lecz nie mogę biegać gdy nie słyszę właśnie dźwięków natury, ulicznego ruch i przede wszystkim własnych myśli i swojego oddechu he,he... Ostatnio chyba w piątek na "Bałtyku" przebiegałem obok młodego biegacza ze słuchawkami i muzą tak naparzającą, że wyraźnie słyszałem du, du, du, du... i to ręczę nie było Jego tętno hi,hi...
Na dobry początek tygodnia lub jak to Adam mówi "owocnego" hi,hi... dziesięć mil, czyli szesnastka z hakiem;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz