półmaraton, czyli nadrabianie "łikendowych" zaległości w pisaniu;) Białystok i bieg rewelacja! Tak jak napisałem pod wydarzeniem na fejsie: "świetna Impreza. Miasto i mieszkańcy niezwykle mili i sympatyczni co widać od razu po wyjściu z dworca;)
Super organizacja i niektórzy "potentaci" biegowi mogą przyjeżdżać po nauki jak to się robi;) Wolontariusze wspaniali! Kibice cudowni!
Przy takim zaopatrzeniu w wodę upał nie straszny. Pomysł z mobilnymi punktami z piciem kapitalny. Nie korzystałem, ale widziałem, że chętnych było wielu. Posiłek po biegu full wypas. Ciesze się, że mogłem spędzić u Was fantastyczny weekend. Tak trzymać !!! Chciałoby się jeszcze nie raz wrócić, gdyby nie nasza kolej:( ale to już inna bajka;)
Czego brakło? Żeby nie było, że tylko "kadzę" hi,hi... Przydałby się darmowy przejazd środkami komunikacji miejskiej na podstawie numeru startowego.
Białystok urzekł mnie szerokimi ulicami i chodnikami oraz życzliwością napotkanych Ludzi. Dużo zieleni i klimat jakiś inny.
Dla mnie to była kolejna połówka, ale z dwóch powodów szczególna. Po pierwsze miałem towarzyszyć Edycie w debiucie na dystansie półmaratonu. A dwa to dokładnie siedemnaście lat temu /13.05.2007/ po raz pierwszy w Łodzi pokonałem maraton.
Zawsze kiedy mam za zadanie prowadzić Pierwszaka czuję szczególną odpowiedzialność. Tak było z Kubą, Basią, Adamem i jeszcze kilkoma innymi osobami.
Teraz też ciążyła na mnie presja, żeby Synowa w dobrym stanie, z uśmiechem na ustach, bez kontuzji zameldowała się na mecie:) Bałem się, bo wsparcie, motywacja i pomoc na trasie to jedno, ale przygotowanie konkretnej osoby tak fizyczne jak i mentalne to druga "strona medalu"
Po raz kolejny okazało się, że klimat imprezy biegowej, atmosfera w "peletonie" i endorfiny robią swoje hi,hi...
Edytka spisała się znakomicie!
Oczywiście był na trasie lekki kryzys, było zmęczenie i w końcówce gorączkowe spoglądanie na zegarek - daleko jeszcze?
Za każdym razem podczas debiutu widzę na twarzy każdego Nowicjusza jego emocje, narastające wyczerpanie i walkę z własnymi słabościami, trudami trasy oraz pogodą. Tu w trudzie i znoju nic się nie ukryje;) Nie ma udawania, pozerstwa jest w a l k a!
Dla mnie są to niezwykle odczucia i wrażenia. Obserwuję wtedy pewną przemianę i przechodzenie biegacza jakby na wyższy stopień wtajemniczenia /doświadczenia/ biegowego he,he...
Oprócz tego oczywiście kapitalnie się bawię z innymi uczestnikami, a zwłaszcza Kibicami:) Teraz też było
fantastycznie:)) Tego nie da się opisać to trzeba przeżyć!
Córcia liczyła trzy godziny;( Kuba cenił Ją na 2:45, 2:50;) ja stawiałem na 2:30 i nie wiele nam brakło hi,hi... Tak czy inaczej życiówka jest! Cieszę się, że mogłem asystować w kolejnym debiucie. Radość debiutującego na mecie to dla mnie najfajniejsza nagroda. Więcej zdjęć tutaj

Przy takim zaopatrzeniu w wodę upał nie straszny. Pomysł z mobilnymi punktami z piciem kapitalny. Nie korzystałem, ale widziałem, że chętnych było wielu. Posiłek po biegu full wypas. Ciesze się, że mogłem spędzić u Was fantastyczny weekend. Tak trzymać !!! Chciałoby się jeszcze nie raz wrócić, gdyby nie nasza kolej:( ale to już inna bajka;)
Czego brakło? Żeby nie było, że tylko "kadzę" hi,hi... Przydałby się darmowy przejazd środkami komunikacji miejskiej na podstawie numeru startowego.
Białystok urzekł mnie szerokimi ulicami i chodnikami oraz życzliwością napotkanych Ludzi. Dużo zieleni i klimat jakiś inny.
Dla mnie to była kolejna połówka, ale z dwóch powodów szczególna. Po pierwsze miałem towarzyszyć Edycie w debiucie na dystansie półmaratonu. A dwa to dokładnie siedemnaście lat temu /13.05.2007/ po raz pierwszy w Łodzi pokonałem maraton.
Zawsze kiedy mam za zadanie prowadzić Pierwszaka czuję szczególną odpowiedzialność. Tak było z Kubą, Basią, Adamem i jeszcze kilkoma innymi osobami.
Teraz też ciążyła na mnie presja, żeby Synowa w dobrym stanie, z uśmiechem na ustach, bez kontuzji zameldowała się na mecie:) Bałem się, bo wsparcie, motywacja i pomoc na trasie to jedno, ale przygotowanie konkretnej osoby tak fizyczne jak i mentalne to druga "strona medalu"
Po raz kolejny okazało się, że klimat imprezy biegowej, atmosfera w "peletonie" i endorfiny robią swoje hi,hi...
Edytka spisała się znakomicie!

Za każdym razem podczas debiutu widzę na twarzy każdego Nowicjusza jego emocje, narastające wyczerpanie i walkę z własnymi słabościami, trudami trasy oraz pogodą. Tu w trudzie i znoju nic się nie ukryje;) Nie ma udawania, pozerstwa jest w a l k a!
Dla mnie są to niezwykle odczucia i wrażenia. Obserwuję wtedy pewną przemianę i przechodzenie biegacza jakby na wyższy stopień wtajemniczenia /doświadczenia/ biegowego he,he...
Oprócz tego oczywiście kapitalnie się bawię z innymi uczestnikami, a zwłaszcza Kibicami:) Teraz też było
Córcia liczyła trzy godziny;( Kuba cenił Ją na 2:45, 2:50;) ja stawiałem na 2:30 i nie wiele nam brakło hi,hi... Tak czy inaczej życiówka jest! Cieszę się, że mogłem asystować w kolejnym debiucie. Radość debiutującego na mecie to dla mnie najfajniejsza nagroda. Więcej zdjęć tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz