
Z tym, że zaraz za skrzyżowaniem zaczyna się długi podbieg aż prawie do Kantego. A ja lubię "atakować" górki;) Mijając kościół Miłosierdzia obejrzeli się ponownie i usłyszałem chrzęst przerzutek. Przy Elżbiety pocisnęli w pedały! Kręcą, kręcą, kręcą, ale jadą wolno:( Jolanty, a ja siedzę już Im na "kółku" he,he... I zaraz biorę się do wyprzedzania pakując się miedzy Nich hi,hi... Miny chłopaków bezcenne hi,hi...
Za Kantego z górki, więc mnie znów wyprzedzili. Wyciągnęli ręce w bok jakby chcieli mnie zatrzymać;) Ale i tak kulturalne Synki, bo inni to pokazaliby staremu środkowy palec he,he...
Dziś przed jutrzejszym startem krótki rozruch. Spokojne sześć kilometrów. Wolno napawając oczy, nos i uszy oznakami wiosny;) W parku Lisiniec dużo już pachnącego kwiecia i kapitalne ćwierkotanie ptaków:) Uwielbiam tę cudowną porę roku, kiedy przyroda budzi się do życia. Pojawiają się pączki na gałęziach drzew i tylko brakuje spokojnego deszczyku. Spłukałby po zimie kurz i wszystko dookoła szybko by się zazieleniło:)
Tak to bywa jak z MENTOREM się pogrywa :)
OdpowiedzUsuń😉
OdpowiedzUsuń