piąteczek, piątunio;) Przestało wiać! Chyba orkan Fryderyka na szczęście nas ominął:)
Z rana wyprawa na zawodziański rynek i dlatego późniejsze wyjście na bieganie. Jak zwykle *nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło* he,he... Wiatr prawie się uspokoił i niestety ociepliło się:( Zostały tylko resztki brudnego śniegu:( Podłoże jednak wyziębione i wszędzie tam gdzie nie było odgarnięte, posypane ślizgawica niesamowita.
Zastanawiające jak jezdnie nie posypane to larum, ale jak na chodnikach lodowisko, że trudno się na nogach utrzymać to wszystkim to lotto he,he... Kiedyś straż miejska "dopingowała" właścicieli posesji do odgarniania śniegu i posypywania chodników. Ale Im też to już lotto:(
Zrobiłem dwanaście kilometrów slow runningu hi,hi... Gdzie się dało biegłem jezdnią. Na chodnikach, bocznych drogach za parkiem Lisiniec i na samym "Bałtyku" tuptałem wolniutko starając się uważnie stawiać stopy. Co chwila jednak wyczyniałem figury "akrobatyczne" niczym paralityk;) Dzięki Bogu obyło się bez padu na glebę:)
Ciekawostka dzisiejszego dnia: Jak żyję ponad pół wieku pierwszy raz zdarzyło mi się przejść kanał łączący "Bałtyk" i "Adriatyk" sucha stopą. Owszem czasami w zimie gdy trzymał solidny mróz dało się przejść po lodzie. Teraz woda znikła całkowicie:( Pewnie ma to związek z budową mola i kładki nad kanałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz