w bialskich polach było dziś słychać śpiewy pielgrzymów. W kierunku Białej leciałem dzisiaj wyjątkowo "pod prąd" czyli Zakopiańską, a po nawrocie wracałem Buffalo i wtedy już głosy pielgrzymki przebrzmiały. Natknąłem się jedynie na pojazdy zabezpieczenia technicznego z tablicami rejestracyjnymi GD.
W rejonie Jasnej Góry robi się tłoczno, ale nic dziwnego mamy "długi weekend", a we wtorek piętnastego Uroczystość Wniebowzięcia NMP

Gorący czas nastał i trzeba będzie wybiegać z jasnogórskiego wzgórza, żeby nie trenować slalomu między pątnikami he,he...
Dziś planowałem poranne bieganie. Wstałem o piątej trzydzieści. Niestety jak zacząłem się szykować przyszły burze i deszcz. Opadów się nie boję, z cukru nie jestem! No, ale z piorunami wolę nie spoufalać;) Może gdybym miał biegać po mieście, gdzie można się schronić to bym się odważył. W polach i Lasku Wilka wolałem nie ryzykować. "Co ma wisieć nie utonie" odczekałem, zrobiłem "rejony" czyt. porządki i w samo południe wystartowałem jak pies spuszczony z łańcucha hi,hi...
Udeptałem dwie pętle za Sanktuarium Krwi Chrystusa. Poćwiczyłem na plenerowej siłowni w Alei Brzozowej i podreptałem sprawdzić wodę w "Pacyfiku";)
Chociaż czas mnie gonił (a raczej żona;) to zaliczyłem krótkie pływanie he,he....
W sumie zrobiłem osiemnaście kilometrów. Garmek "oszukał mnie prawie na dwa kilometry, bo wyłączył się "pod brzózkami:( Na liczniku tygodniowym szóstka z przodu:) I oby tak dalej :)) Gęba się cha cha...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz