wybiegając myślami ku naszej cudownej Wiktorii:) Dlatego chyba po pętli wokół "Bałtyku" i "Adriatyku" nogi jakoś instynktownie poniosły mnie na Stradom he,he...
Na szóstym kilometrze patrzę i własnym oczom nie wierzę;) Dziwnym trafem z przeciwka maszeruje z tatą za rękę nasza Wiktorka! Z daleka powitałem Ją "machaniem skrzydłami" robiąc samolot hi,hi...
Najpierw mnie nie poznała, ale kiedy zdjąłem czapkę dostałem cześć i buziaka, a na dalszy bieg żółwika, piątkę oraz tuli tuli:))
Nie potrafi jeszcze mówić:( ale wskazując na butki i na mnie oraz drepcząc w miejscu wyraźnie dawała znać, że też chce biegać he,he...
Zmobilizowany takim dopingiem;) dalej leciałem kapitalnie, rewelacyjnie, fantastycznie lekko tuż nad ziemia z głową w chmurach:)
Nabiegałem tylko czternaście kilometrów kilometrów, lecz kończąc endorfinami wprost kipiałem hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz