fantastycznie "upodliłem" się po same pachy he,he...
Pierwszy Półmaraton Górski TROPEM ŻBIKA PO ZWIEZIONEJ GÓRZE w Duszatynie zaliczyłem! Czas 2:51:01, 62 lokata open i czwarte miejsce w kategorii wiekowej:) Ale jak zawsze nie wynik jest dla mnie najważniejszy.
Pierwsza piątka non stop pod górę. Suma przewyższeń prawie 900 metrow, kamienie, korzenie, forsowanie strumieni i maziste błoto, a ja w zwykłych biegówkach:(
Wydawałoby się, że w dół będzie lepiej;) nic z tego. Musiałem walczyć, żeby nie było efektu śnieżnej kuli, która leci na łeb, na szyje hi,hi...
Trochę szutrowej drogi dało na krótko nadzieje;) Lecz zaraz potem trasa powiodła starym torem kolejki zarośniętej chaszczami;) Wystające podkłady kolejowe, szyny, tłuczeń i powalone drzewa. Do tego wszechobecne błoto i ja kręcący piruety "poł śruby, bez gwintu" hi,hi...
Jakby było jeszcze mało na ostatnich kilometrach zaczęło grzmieć i pokropił deszcz. Burza zmobilizowała mnie do zebrania "d... w troki" he,he... Więc jak zwykle nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło;) I tak mam "chody" w górze wczoraj cały dzień padało i było zimno:( W nocy też, a dziś od rana ciepło i wyzierające za chmur słońce:) Po południu zaś ulewa.
Ciężko było na trudnej i wymagającej trasie. Jednak walka była, zrobiłem to, dałem radę, wiec satysfakcja jest wielka:)
Dzięki Bogu i Przenajświętszej Panience obyło się bez upadków, kontuzji i spotkania z grubym zwierzem;)
Było rewelacyjnie! Cieszę się z zaliczenia mojego pierwszego typowo górskiego biegu:)
Bardzo dziękuję mojemu rodzinnemu Team_wi za cierpliwie tolerowanie mojej pasji i niezastąpione wsparcie:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz