że nie jestem ścigantem, łowcą życiówek albo kolekcjonerem trofeów;) Cieszę się, że bieganie daje mi mnóstwo radochy!
Cieszę się, że w czasie biegania zwracam uwagę na innych biegaczy, biegaczki i szczerzę do Nich zęby hi,hi...
Cieszę się, że dostrzegam wszystko to co dzieje się na trasie: poletko cudownych kwiatów, jeża i ślimaka, którego przeskakuję lub omijam, żeby nie rozdeptać;)
Mam satysfakcje z każdego wyjścia, każdego przebiegniętego kilometra, każdego startu po zameldowaniu się na mecie he,he...
No, ale ja biegam, żeby żyć, i żyję więc biegam!
Chyba dlatego nie rozumiem frustracji niektórych biegaczy:( "bieganie jest nie dla mnie; bieganie jest bez sensu; znów zabrakło paru sekund do życiówki; był ten i ten, więc nie stanąłem na pudle; nic nie przywiozłem z zawodów; nie chce mi się trenować; nie mam siły; z powodu rożnych zajęć nie zrealizowałem planu" itd. itd. Niestety w życiu nie można mieć wszystkiego. Obowiązki zawodowe, rodzinne, nigdy nie pozwolą nam czystym amatorom równać się z zawodowcami, którzy wszystko podporządkowują zwycięstwu, nawet kosztem rodziny:(
Dziś do "tablicy wywołały" mnie narzekania paru blogujących biegaczek i biegaczy, że ten (pewnie ja;) lub tamt(a)en kipią endorfinami, zachwycają się bieganiem, cieszą się, uśmiechają, mają ciągle motywacje itp. a to kłamstwo!. Bo nie zawsze ma się siłę na trening, bo zmęczenie, bo się nie chce, bo co rusz coś dolega, bo...
Owszem każdego coś w dupę gniecie, każdy ma lepszy lub gorszy dzień, każdy ma swój krzyż. Lecz, czy to jest powód, by innych obarczać swoimi problemami? Czy to jest powód, aby licytować się na blogach kogo gorzej boli?
Przypomniał mi się dialog dwóch facetów jak czekałem w kolejce do hematologa:
Pierwszy - ja to chodzę tu do hematologa, na Mickiewicza do Kardiologa, na Mirowską do urologa, na Wolności do neurologa....
Drugi na to - to Ci jeszcze brakuje ginekologa hi hi...
Mam pisać, że dziś znów znowu rano nie chciało mi się zwlec tyłka z łóżka, że wstałem rozbity, połamany i łatwiej byłoby wymienić co mnie nie boli niż boli;) Podobno jak po pięćdziesiątce rano nic nie boli to człowiek nie wie czy już jest u świętego Piotra, czy jeszcze na tym łez padole he,he... Po co stękać jak zbierałem się do kupy coby się rozruszać, przejrzeć na oczy i jakoś zacząć funkcjonować.
Wolę pisać tak: dzisiaj miałem nie biegać po wczorajszej szesnastce z serią przebieżek. Miał być luz i odpoczynek. Ale przedzierające się przez chmury promienie słońca po nocnych opadach deszczu wywołały impuls lecę!
Nie biegam dla kratek w planie treningowym;) słucham swojego organizmu i potrafię rozszyfrować kiedy jestem zmęczony, a kiedy mam lenia he,he... Dziękuję Bogu, że biegam, trenuję, bawię się szybszym przebieraniem nogami:) Biegam raz wolno, raz szybko jak mi w duszy gra. Uwielbiam się czasem "upodlić" lub jak dziś tylko potruchtać. Fajnie czuję się "odurzony" endorfinkmi i dlatego piszę jakie to bieganie jest fantastyczne:)
Zresztą Ktoś kiedyś powiedział:
Nic innych tak nie wk...ia jak to, że jesteś szczęśliwy hi,hi...
P.S. gdy wpadam w "doła" pytam się: *a co ma powiedzieć Kuba?* Młody chłopak, niezwykle ambitny, niesamowity walczak, mój serdeczny Kumpel:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz