we wtorek skoro wczoraj była niedziela;)
Po dwóch dniach świętowania głodny biegania nalatałem dzisiaj piętnaście kilometrów. Najpierw pętla na "Bałtyku" i kontrolne udeptywanie ścieżki rekreacyjnej.
Później wypad poza park Lisiniec i stała codzienna trasa modyfikowana na bieżąco w zależności od humoru i samopoczucia he,he...
Potem znów powrót do parku i dwa kółka dookoła "Adriatyku" i "Bałtyku". Na koniec kierunek pole namiotowe Jasnej Góry i slalom "gigant" na długim podbiegu hi,hi...
Świetnie mi się latało, choć znowu ubrałem się zbyt lekko jak na jeden stopień Celsjusza powyżej zera:(
Szczególnie momentami gdy było pod wiatr czułem lodowate powietrze i cisnące się do oczu kryształki lodu;)
Wszyscy pozmieniali opony na letnie;) a tu powrót zimy. Za oknem pada śnieg. Na termometrze słupek rtęci w okolicy zera.
Wczoraj nasze Foczki urządziły na morsowisku śmigus dyngus. Dziś kończąc bieganie żałowałem, że nie wziąłem plecaka z przyborami do morsowania:(
Trochę zaniedbałem ostatnio indywidualne kąpiele:( Ale na poprawę nigdy nie jest za późno;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz