Zamiast lania wodą przyjdzie nam nawalać się śnieżnymi pigułami he,he...
A i trzeba będzie reaktywować morsowanie!
Najważniejsze, że na bieganie zawsze jest dobry czas i odpowiednia pogoda;)
Wczoraj dwie godziny wygibasów;) a dziś podobnie jak przedwczoraj najpierw spokojne jedenaście kilometrów. No, może nie do końca, bo ciut za lekko się ubrałem jak na tuptane udeptywanie mojej stałej stałej codziennej trasy:(Dopiero jak "schowałem" się na ścieżce osłoniętej z jednej strony nasypem, a z drugiej drzewami i krzakami w parku Lisiniec rozgrzałem się - przebieżkami hi,hi...
Fajnie mi się latało w te i nazad:) Tym bardziej, że powyżej strażacy testowali jakieś sikawki i co chwila spoglądali w moja stronę.
Nawet pomyślałem: może zastanawiają się, czy nie będą musieli dziadka reanimować he,he...
Z drugiej strony miałem nadzieję, że nie skierują tych swoich "zabawek" w moją stronę, bo zdmuchnęliby mnie do pobliskiego strumyka hi,hi...
Świetnie mi się dreptało i na koniec zdziwiłem się, że w sumie wyszło szesnaście kilometrów z małym hakiem.
Znowu trochę długo mnie nie było;)
Ale jak się człowiek wyrwie to wydzielające endorfiny sprawiają, że nie chce się za szybko wracać;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz