dzisiaj:) Polski zwyczaj świąteczny, męski odpowiednik andrzejek i jesienne morsowanie katarzynkowe hi,hi...
Lepiej niż we wtorek he,he... woda w "Pacyfiku" wciąż +4, ale powietrze już +3:)
Roztrenowania ciąg dalszy, więc tylko dobieg na morsowisko "pod brzózkami" i prawie trzy kilometry przedreptane na rozgrzewkę;)
Trzech "kibiców" za krzakami hi,hi... w tym jeden robiący telefonem zdjęcia. Ciekawe po co komu takie foty??? Chyba zacznę też robić Im zdjęcia;)
Dziś resect, lecz wcześniej trochę pływania i dlatego nieco paluchy mi zesztywniały;( Zobaczymy jak to będzie przy mrozie he,he... Zaczynam dostrzegać pozytywne skutki pełnego zanurzenia:) Oczywiście podobnie jak w bieganiu wnikliwie obserwuję *co mówi moje ciało* Staram się nie przeginać i do wszystkiego dochodzić "małymi kroczkami" Bo jak dotąd zdaje to egzamin.
Dziś było świetnie i nawet przez chwilę pomyślałem: może by wydłużyć pluskanie? Głos rozsądku był jednak i tym razem bardziej przekonywujący - za wcześnie, nie teraz, nie kiedy jesteś solo.
Biegania tyle co nic:( ale i tak dostał mi się komplement od młodej Sąsiadki:) Widząc mnie biegnącego z nieukrywanym podziwem w głosie i uśmiechem na ustach rzuciła: "sąsiad jaki ci się chce tak biegać:)"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz