
Kto raz weźmie udział w tym biegu doświadczy klimatu tej imprezy, sympatii Kibiców i życzliwości mieszkańców gminy będzie chciał tam wrócić. Nawet jeśli pokonanie stukilometrowego dystansu będzie naprawdę bolało;) a musi boleć he,he... Nabiegałem przy sobocie szesnaście kilometrów, czyli tyle co jedna pętla Kalisi. Spoglądałem na zegarek i kalkulowałem na którym kilometrze o tej porze byłbym w Blizanowie. W tym roku odpuściłem, ale w przyszłym bardzo chciałbym tam zawitać ponownie:)
Tak jak zawsze od niedawna hi,hi... dotruchtałem na Bialską i poćwiczyłem na siłowni. Potem piękną jesienną Aleją Brzozową dobiegłem do Sanktuarium Krwi Chrystusa. Zrobiłem dwie pętle. Przy czym drugą większą. Wracając przy Mazowieckiej poznałem sympatyczną biegaczkę:) i w miłym towarzystwie wróciłem na teren plenerowej siłowni. Trochę ponownie poćwiczyłem i naokoło wróciłem do punktu wyjścia.
Nie wiem od czego to zależy, bo dziś endo naliczyło 16,45km i garmek prawie tyle samo 16,38. Może musiał się zaaklimatyzować he,he...
Jutro chciałem wystartować, a raczej wziąć udział w biegu w zbożnym celu. Niestety chyba jednak mi się nie uda, czego bardzo żałuję:(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz