
Lubię wybiec kiedy jeszcze jest w miarę chłodno i nie tylko ja. Po sesji w plenerowej siłowni (szkoda, że brakuje sprzętów na górne partie:( spotkałem wracającą z bialskich pól znajoma biegaczkę i Kossaka (tym razem na dwóch kółkach;) Potem jeszcze Marka kończącego dwudziestokilometrowe wybieganie:) Wcale zatem nie taki ze mnie ranny ptaszek:(
Zrobiłem jak to kiedyś regułą było;) dwie pętelki za sanktuarium w tempie ekonomicznym. Wyminąłem dwóch Nordików, trzy Nordiczki i dwie spacerowiczki z czworonogami. Muszę Je tu pochwalić, bo rzadko to się zdarza. Gdy widziały z daleka, że dobiegam przywoływały swoich pupilów i trzymały za obrożę, aż się oddalę. Doceniam ten gest, bo czuję się bezpiecznie i dlatego zawsze Psiarzom dziękuję:) Raz tylko dawno temu pani trzymając słusznej wagi psisko spytała: "chce pan szybciej pobiegać..." hi,hi...
Wracając zahaczyłem jeszcze o sprzęt do ćwiczeń na skwerku przy Bialskiej i popatrzyłem jakie fajne ławeczki montują w ciągu Alei Brzozowej. Lampy led, teraz ławeczki robi się naprawdę fajne miejsce na wieczorne spacery i krótkie truchty:)
Przed "metą" musiałem jeszcze z uwagi na "wysyp" młodzieży przed Domem Pielgrzyma zmienić trasę;) Oj czuję, że po niedzieli ratuję mnie tylko kierunek przeciwny do większości, czyli jak najdalej od klasztoru he,he...
Dziś spokojna szesnastka, a w całym tygodniu w pięciu wyjściach sześćdziesiąt siedem kilometrów:)

Trochę ostatnio czuję się zmęczony, więc czas trochę odpuścić, poluzować, bo duch silniejszy niż ciało hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz