Po dobiegu na "Bałtyk" wpadłem na Mirka Suk:) Biegacza którego podziwiam! Chociaż jest wcześniej urodzony;) dla mnie poza zasięgiem jeśli chodzi o czasy w jakich biega dychy i półmaratony hi,hi... Nie dalej jak wczoraj w Działoszynie przebiegł 10 km w 41 minut! Oczywiście wywalczył jak zawsze najwyższe pudło w swojej kategorii wiekowej. I mimo to kreci nosem, bo jak mówi czas słaby. SŁABY ?!?! Brałbym w ciemno taki wynik! Chciałbym tak zasuwać i co rusz wypinać klatę na pudle he,he... Mój rż na dychę to 44:20 sprzed kilku lat i nie przewiduję raczej tendencji do urywania minut hi,hi... tylko dałby Bóg wolny spadek prędkości;)
Zaczęliśmy biegać pętelki ścieżką rekreacyjną i jakoś tak zgraliśmy mimo woli tempo, że w czasie drepatnych pogaduch kręciliśmy kółka jak dwa idealnie spasowane trybiki;)
Facio raczący się na ławeczce napojami wyskokowymi po którejś z kolejnych pętli zagadywał: "panowie ile tak można biegać, przyglądam się i zazdroszczę kondycji".

Biegło nam się tak kapitalnie, że nawet nie zauważyłem kiedy natuptaliśmy dychę z hakiem i trzeba było wracać. W sumie wyszła spokojna piętnastka na luzie.
Mirek namawiał mnie na połówkę w Piotrkowie, ale mnie od dzisiaj chodzi po głowie fajna imprezka biegowa w Lisowicach;)
Niby jedno nie wyklucza drugiego;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz