Nie wierzę w czarne koty, feralną trzynastkę, horoskopy i inne gusła. Chociaż w przypadku tych ostatnich, żeby się sprawdziły trzeba im tylko trochę pomóc hi,hi...
Trzynastego zawsze uważałem za fajną, szczęśliwą liczbę:)
W dzieciństwie uczyłem się w podstawówce nr 13.
Dziewięć lat temu dokładnie 13 maja 2007 roku przebiegłem swój pierwszy maraton. Debiutowałem na królewskim dystansie w Łodzi i był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu:)
Dzisiaj z racji trzynastego planowałem przebiec tylko trzynastkę, ale biegam "na czuja" i niestety przedobrzyłem - zrobiłem czternaście:( No dobra przyjmuję trzynaście, a ten jeden będzie akonto na jutro hi,hi...
Jak na trzynastego przystało pobiegłem dziś nie planując trasy "tam gdzie oczy poniosą" he,he...
W sumie to wyszedł bieg z narastającą prędkością, bo słonko zaczęło coraz bardziej przygrzewać:( Dwadzieścia jeden stopni na plusie w cieniu to jak dla mnie zimnolubnego ciut za wiele. Lecz z drugiej strony to za mało, żeby mnie to załamało;) Na szczęście jak to bywa trzynastego powiewał kapitalny wiaterek, który osuszał pot na czole:)
Z drugiej strony nie pomyślałem... cóż trzynasty;) bo mogłem po trzynastym kilometrze wskoczyć do "Pacyfiku" hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz