w tym tygodniu tuptanie na dystansie pięciu kilometrów, oraz pluskanie w "Pacyfiku";) Ale to nie cała aktywność bieżącego tygodnia;) Po guinessowym niedzielnym biciu rekordu w poniedziałek laba:( We wtorek dwie godziny lekcyjne gimnastyki, a wczoraj sześć kilometrów... marszu he,he.
Dziś na powietrzu tylko trzy kreski na plusie, a w wodzie cztery:(
Od rana jesiennie i chyba nici z zimowej "dekoracji" na święta:(
Miasto przystrojone jak nigdy. Jednak cała ta iluminacja bez śniegu nie daje niestety pożądanego efektu. Coś jak obecne morsowanie niby woda zimna, lecz atrakcja to nie taka jak w przeręblu:(
Ten tydzień jeszcze bumelancki, ale w przyszłym zaczynam pomału wracać do normalności hi,hi... Te kilkukilometrowe truchty nie zaspokajają mojego głodu biegania;)
W niedzielę opłatkowe morsowanie, więc nie wiem czy coś podreptam. Tym bardziej, że zapowiada się debiut bliskiej Osoby:) Piszę, bo jak przeczyta to będzie mieć dodatkową motywacje he,he...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz