mi się lata za Bardzo Złym Wilkiem hi,hi... Ale w tym tygodniu mam "tyły" bo zrobiłem zaledwie osiemnaście kilometrów, a Karola o dychę więcej;)
Dzisiaj od samego rana pogoda rewelacyjna. Jak na listopad ciepło, słonecznie, sucho i woda w "Pacyfiku" jakoś nie chce wystygnąć he,he...
Było udeptywanie parku Lisiniec, dreptane pogaduchy i pluskanie pod okiem Gościa, który często obserwuje moje kąpiele w zimnej wodzie:) Kiedyś powiedział, że nie odważyłby się:( Ale jak się napatrzy, napatrzy i tak przygotuje mentalnie to kto wie może dołączy do Zmorsowanych:)
Dziś jak nas zobaczył oczywiście na powitanie było: "tylko nie mów pan, że będziesz wchodził do tej zimnej wody?"
Za pierwszym razem gdy się poznaliśmy akurat rąbałem przerębel siekierą. Przyglądał się i kiedy przyszedł czas na zanurzenie pełen obawy wyznał: "poczekam czy nic panu nie będzie i jak pan da radę wyjść z tego lodu". Asekuracja nie zaszkodzi:) Szczególnie na prawdziwym morsowaniu zimową porą przy mrozie w lodowej "wannie" Dlatego nie mam nic przeciwko temu, że kibicuje i czasem nawet pogania: "wychodź pan już, bo pan przymarzniesz" he,he...
Tylko ósemka na liczniku, ale podobno liczy się jakość! nie ilość;)
Super było dzięki Karo:-)
Dobrego nastroju nie zepsuł mi nawet Facio przy sanktuarium, który
widząc jak zdobywam "górkę Moniki";) ganił mnie słowami: "nie szkoda
panu stawów? po co się tak męczyć? w tym wieku!" Korciło mnie coś Mu
odpowiedzieć, lecz sobie darowałem.
Zresztą mam przecież dopiero dwadzieścia osiem lat! I co z tego, że na jedną nogę;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz