Tak jak z maratonami. Są to długie dystanse, które dają niesamowite przeżycia i niezapomniane chwile. Nie na próżno zwą je królewskimi. Lecz niekiedy zdarzają się kapitalne dychy, czy połówki. Wszystko zależy z kim się biegnie, a potem jeszcze gdzie;)
Deszcz przestał padać. Na termometrze słupek rtęci podniósł się do ośmiu kresek powyżej zera, więc pogoda jak na zamówienie:)
Fajna pogoda zwabiła szybciej przebierających nogami i kijarzy, bo frekwencja amatorów aktywności na świeżym powietrzu już dawno nie spotykana.
Ciekawy trening wymyśliła biegająca tam dziś dziewczyna z blond kucykiem latającym na prawo i lewo niczym metronom;) Biegła ścieżką rekreacyjną i przebiegała po ustawionych co kilkanaście metrów ławkach. Dechy są krótkie, więc na dłuższą metę idzie się nieco "upodlić" hi.hi... Zadarcie stopy do góry, jeden krok, zeskok i tak kilkanaście razy pod rząd.... muszę też kiedyś spróbować:)
Dzięki spotkaniu Karo nawet nie wiem kiedy zrobiliśmy dziewięć kilometrów. Szkoda, że to nie maraton;) bo tak szybko minęła nam godzinka:)
Wracając z rozpędu wleciałem na moją "ścianę płaczu" na pełnym gazie. Po uprzednim pokonaniu dwudziestu schodków pod bacznym okiem zakonniczki he,he...
A w domu miła niespodzianka. Jakub Karp właściciel Innych Spacerów przysłał mi sygnałowy egzemplarz książki *MARATON ZAAWANSOWANY*. Z listem przewodnim i kilkoma zaznaczonymi w treści "złotymi myślami" Bardzo dziękuję! Na pewno przeczytam;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz