dziś było od samego początku:( nogi jak z ołowiu, więc tempo lajtowe. Specjalnie nie poganiałem, ale czułem się jak płyta gramofonowa na wolnych obrotach he,he... Młodzi chyba nie wiedzą o co chodzi;) ale użytkownicy adapterów "Bambino" kojarzą. Nie jestem przetrenowany, pogoda ? jest jak jest w końcu mamy lato;)
Zrobiłem pętelkę na "Bałtyku" lecz wszędzie luda od groma:( A dopiero co opowiadałem Karolinie, że w tym sezonie jakoś wyjątkowo pusto. No, ale przecież dopiero nastały wakacje i temperatury letnie, więc nie ma się co dziwić.
Obiegłem na "glinianych nogach" większe kółko przez Lwowską, Dobrzyńską, Huculską i Jadwigi prosto pod brzózki:) Około dwudziestej pierwszej jest już fajnie. Cisza, ludzi niewiele, spokojna naprawdę ciepła woda i już lekka szarówka:) Rewelacja!
Nie dalej jak wczoraj też mówiłem Karolinie o cudownym klimacie wieczornych kąpieli. Pewnie spodobałaby Jej się ta wyjątkowa aura oraz po całodziennym skwarze fantastyczne rześkie powietrze idące od wody:)
Nie tak dawno we czwartki z Moniką i jeszcze kilkoma osobami prawie regularnie stosowaliśmy taką odnowę po treningach na trasie biegu częstochowskiego:(
Po kilkunastu minutach w wodzie nogi jak nowe i "szły" pod górę leciutko:) Powinienem chyba najpierw zaliczyć pływanie, a potem bieganie;)
Drugi lipcowy trening to jedenaście kilometrów spokojnego biegu i kapitalna regeneracja po upalnym dniu w "Pacyfiku":)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz