z rana przed nadciągającą wg synoptyków kolejną falą deszczu i burzami.
O szóstej w wiadomościach radiowych wysłuchałem prognozę pogody.
Niby po pogodnym i słonecznym poranku możliwe burze, bo w godzinach przedpołudniowych z zachodu na wschód przesuwał się będzie front z opadami.
Wolałem nie czekać, bo bieganie w deszczu to pikuś, ale podczas burzy to już żartów nie ma.
Najpierw na dobry początek tygodnia zrobiłem dyszkę na luzie wizytując stare kąty;) Potem dziesięć podbiegów na polu namiotowym za JG. Na koniec trochę zabawy biegowej i w sumie wyszła ciekawa piętnastka:)
Po wczorajszym labowaniu jak zwykle po dniu wolnym nogi jakby zapomniały szybszego przebierania he,he... Może czas na codzienne bieganie z mniejszym dziennym kilometrażem? Swego czasu przez krótki okres biegałem codziennie oprócz niedziel. Od poniedziałku do piątku po ok. dziesięć kilometrów, a w sobotę dłuższe wybiegania. Było całkiem nieźle, chociaż mniej czasu na regeneracje przed kolejnym bieganiem. Inna sprawa to dzień w dzień trzeba mieć godzinkę na bieganie:)
Wracając do przepowiadaczy pogody to kiedyś można było Im wierzyć. Teraz jak się pomylą to prawdę powiedzą hi,hi... Stacje meteo wyposażone w nowoczesne technologie, a co prognoza to inna pogoda:( Podobno dawniej wiedzieli, bo jak Górala strzykało w plecach to na niepogodę. Teraz Góraliczki smarują się żelami przeciwbólowymi i nie *przeczuwają* jaka będzie aura;)
Dziś też miało padać. "Strachy na lachy" już popołudnie i deszczu ani widu;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz