poczułem się w końcówce marca:( a że staram się "słuchać" własnego ciała;) Więc Wielki Tydzień rozpocząłem od przebieżek. Zaniedbałem tę formę treningu podobnie jak podbiegi, a bardzo je lubię. Dlatego dwa tygodnie temu zacząłem w piątki "zdobywać" górki, a teraz dołożyłem jeszcze "wietrzenie" płuc. W te i nazad! Tam szybko, a z powrotem wolno;) Wcześniej pół godziny przetuptałem dla rozkręcenia "maszyny" czyt. organizmu. Po przebieżkach zrobiłem kółeczko po ścieżce rekreacyjnej i po powrocie endo naliczyło trzynaście kilometrów.
Dziś mam farta. Najpierw lało, wiało i nawet przez chwilę pomyślałem: może odpuścić? Zaraz jednak przypomniałem sobie, że nie ma złej pogody na bieganie! I przestało padać! a zza chmur zaczęło wyzierać słonko:) Dzięki łaskawości aury pobiegałem w idealnych warunkach biegowych. Ma się jednak chody tam na górze hi,hi... Bo w południe znów nadeszła fala deszczu z silnymi podmuchami wiatru:( Jutro bieganie i podsumowanie marca, a co będzie w kwietniu zobaczymy;)
10x tam szybko... |
ja chwilowo z okazji pogody znów wróciłam z ćwiczeniem do zamkniętych pomieszczeń:) niby nie ma złej pogody, ale... ten deszczośnieg z nieba jest obrzydliwy:)
OdpowiedzUsuńOlu kiedyś miałem tak samo ;) Pozdrowionka i wiosennej aury Ci życzę :)
OdpowiedzUsuń