i niestety popołudniowe bieganie zaczyna się "za widoku, a kończy po ćmoku". Dzisiaj dzięki Monice czternastokilometrowa *wyjazdowa* pętelka:) Najpierw nie mogłem nadążyć, ale potem się rozkręciłem hi,hi.. Pierwsze dziewięć kilometrów po lesie i powrotna szóstka asfaltem. Nie tak dawno jeszcze do dziewiątej można było grasować po lesie bez czołówki, a teraz już przed ósmą ciemno w lesie jak.... Jedyny plus to przyjazne bieganiu temperatury. Bo mnie (może nie tylko;) nic tak nie doskwiera jak wysoka temperatura podczas biegania.
Jutro gimnastyka, bo po sobotniej pięćdziesiątce chyba się skurczyłem he,he..
A w czwartek spotykamy się jak co tydzień na trasie biegu częstochowskiego o dziewiętnastej:)
Jest sposób by kończyć trening "za widoku". Zaczynać "po ćmoku" ;-)
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuń