Ranek pochmurny, na termometrze szesnaście kresek na plusie. Bieg - pływanie - bieg. Nie jakieś "hektary" pływania i biegania, bo z buta tylko piąteczka, ale na początek dnia znakomite "ładowanie baterii" na dalsze godziny;)
Chyba znów "dałem" dobry przykład i zraziłem Innych, bo poranne pływanie znajduje naśladowców he,he...
Popołudniu dzięki Monice uczciłem pięćsetny post na blogu długim spokojnym wybieganiem po lesie:) Wiadomo nie od dziś, że w świetnym towarzystwie czas mija niezauważalnie. Tak też było dzisiaj:) To było fantastyczne bieganie! Cisza, mięciutkie podłoże, zapach i ta wieczorna aura lasu... Dziękuję Ci Monia:-) Potem jeszcze oczywiście regeneracja zmęczonych mięśni w Pacyfiku hi,hi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz