ręka w rękę, noga w nogę;) |
Oczywiście taki doping sprawia, że można głęboko sięgnąć do utytych rezerw. Tym razem ostatnie kilkaset metrów na maxa he,he... ze ściganiem się do samej linii mety:) Zegar pokazał 51:50 brutto na jedenaście kilometrów, a netto wyszło o pięć sekund mniej.
Co do samej imprezy - dla mnie rewelka!!! Kapitalna, sielska atmosfera przed startem:) Fajna trasa po lesie. Sporo zaprzyjaźnionych Biegaczek i Biegaczy. Sprawne biuro zawodów! Po zawodach wyżerka, bo tego inaczej określić nie można:) Kiełbacha i koko z grilla, kawa, herbata, ciastka... jak Ktoś narzekał to ciężko grzeszy;) I uwaga wszystko za frico!!! Była owszem pucha na dobrowolne datki na cele charytatywne, ale to co łaska i z dobrej nieprzymuszonej woli.
Po uprzednim rekordowym kilometrażu tygodniowym (121km) w minionym tygodniu powrót do normalności he,he... Sześćdziesiąt pięć kilometrów i pięć dni zabieganych plus gimnastyka, bo po Lisowicach się zdeptałem;)
Jeszcze info o fajnej imprezce organizowanej przez fantastycznych Fanów aktywnego wypoczynku, czyli Gospodarzach Karczmy Koszwice:)
W tym tygodniu "długi łikend" więc zobaczymy co się da nabiegać;)
Podziwiam Cię, za Twoją wytrwałość w bieganiu. Naprawdę wielkie gratulację!
OdpowiedzUsuńP.S.
Swoją drogą coś Twoja zakładka "Blogerzy" słabo działa, bo nie odnotowuje moich wpisów ;)
Dzięki Przemek :) co do zakładki to za bardzo nie wiem co zrobić ? może jeszcze raz "wrzucę" Twojego bloga ? spróbuję ;) pozdrowaśki
OdpowiedzUsuńfajny musiał być ten Leśny Bieg, nie dość, że dużo dodatkowych niespodzianek (jedzenie!:) )to jeszcze trasa w lesie, a w lesie - wiadomo, jest najpiękniej na świecie:) Nic dziwnego, że udało się wybiegać taki ładny czas! Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się Olu las to fantastyczne miejsce :) a sam bieg organizowany dla biegaczy przez biegaczy był naprawdę fajny :) pozdrowaśki ;)
OdpowiedzUsuń