Po "orleańskim" maratonie w poniedziałek jak zawsze po biegu na "królewskim dystansie" roztruchtanie;) Wyszło sześć kilometrów i tak po prawdzie miałem ochotę "pohasać" jeszcze więcej.
Wtorek laba, a w środę jak co tydzień solidna gimnastyka.
Czwartek
stały punkt tygodnia, czyli trening na trasie biegu częstochowskiego.
Dystans bc to dziesięć kilometrów, ale my rzadko kiedy zostajemy przy
dyszce;) Co niekiedy wychodzi nam nawet koleżeński półmaraton he,he..
Tym razem jako, że tydzień regeneracyjny poprzestałem na spokojnej
trzynastce.
Piątek zazwyczaj robię luz, ale teraz wiedząc, że w sobotę biegania nie będzie:( awansem "przeleciałem" szybką dychę:)
Sobota zmiana ról:) jestem po drugiej stronie "barykady" he,he... Od samego rana wcieliłem się w role wolontariusza dzielnicowej imprezy:1 Przełaj Bałtyk Częstochowskiego Marszu Nordic Walking
Oznaczałem trasę, zabezpieczałem przemarsz maszerów, zbierałem
oznaczenia i na koniec pomagałem w wydawaniu upominków. Pierwsza taka
impreza w naszym mieście, ponad stu uczestników, bez opłaty startowej:) z
medalami, posiłkiem oraz wieloma fajnymi nagrodami. W dodatku bez
większych wpadek organizacyjnych, choć drobnych niedociągnięć nie dało
się uniknąć.
Niedziela przedostatnie "morsowanie"
w tym długim, bo prawie półrocznym sezonie. W zasadzie trudno obecne
kąpiele nazywać morsowaniem skoro woda ciepła jak "zupa" hi,hi...
Poniedziałek czternaście kilometrów i chciałoby się więcej, ale niestety nie samym bieganiem człowiek żyje;)
Wtorek luz i przygotowania do "obchodów" Święta Pracy" w ramach zakończenia sezonu morsowego 2012/2013:( Pewnie niektórzy wzdychają nareszcie he,he...
Środa 1 maja ostatnie morsowanie w tym sezonie:( i pierwszomajowe świętowanie na wesoło:)) Oj działo się działo hi,hi... Długo tu można by opisywać nasze "brewerie" cha,cha...
Jak przystało na to wiosenne majowe święto była część oficjalna i m.in "koronowanie" przewodnika przewodniczki naszego "stada" czyli Królowej Zmorsowanych! VIVAT KRÓLOWA!
Potem część artystyczna: przemówienie
króla i odśpiewanie w wodzie *międzynalodówki* /pisownia prawidłowa/ hi,hi... Zazwyczaj
królowa to żona króla i władcy. U nas po okresie patriarchatu nastanie
matriarchat, bo głową będzie Madlen FOCZKA ROKU 2013, która była najaktywniejsza w
morsowaniu tego sezonu:) Zakończenie jak drzewiej bywało;) zgodnie z tradycją przy przepysznej szarlotce, pączkach i "bąbelkach"
Żal było się rozstawać:( ale cóż... Ciepło prędko przeminie, więc od razu umówiliśmy się o tej samej porze na październik;)
Osobiście zrobiłem sobie postanowienie pierwszomajowe, że chociaż raz w tygodniu niezależnie od aury muszę się w celach odnowy biologicznej pomoczyć to łatwiej dotrwam do nowego sezonu he,he....
Wczoraj przed kąpielą przebiegłem tylko cztery kilometry:( Dzisiaj odpuściłem trening na trasie bc;( co by trochę odpocząć przed... "długim łikendem"
Bardzo intensywna ta Twoja regeneracja :-) Nieźle, jak na tydzień po maratonie.
OdpowiedzUsuń