"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


poniedziałek, 27 maja 2013

Pobiegła

Polska! Częstochowa też;) Już w piątek w parku St. Staszica  w ramach akcji Polska Biega wokół altany biegali niepełnosprawni Podopieczni częstochowskich ośrodków opieki. Natomiast w sobotę tradycyjnie na promenadzie Czesława Niemena imprezę dla biegaczy i maszerów nordic walking przygotowali: MOSiR oraz Zabiegani. Dystans 3km do lasku aniołowskiego i z powrotem pokonało w tym roku blisko stu osiemdziesięciu uczestników.  Dzieciaki otrzymały pamiątkowe medale i słodkości.  Najlepsza kobieta i mężczyzna w biegu oraz marszu nw, a także najmłodszy i najstarszy zawodnik uhonorowani zostali statuetkami. Wśród wszystkich, którzy tego dnia podjęli sportowe wyzwanie rozlosowano upominki.
Z biegaczy zawody wygrał Mariusz Ściebura, a biegaczek Karina Kurzonek. W kategorii nordic walking najlepsi okazali się Marek Dors i Aleksandra Radosz. Najmłodszym zawodnikiem okazał się Mikołaj Kapral, który ma niespełna pół roku, najstarszym zawodnikiem był Zbigniew Kudlik. Wielkie brawa i gratulacje!!

Wczoraj kolejne GP Zabieganych na XIX Pętli Rudnickiej;) 
Pogoda dopisała:) szczęście w losowaniu niektórym też;) Miejsca premiowane na podium Zabiegani również wywalczyli, więc humory dopisywały:) Na koniec Magdzie, Która w środę jednego dnia obchodzi urodziny z imieninami Ola przygotowała symboliczny torcik, a koleżeński chórek odśpiewał sto lat.
Biegło mi się fajnie, ale dopiero od szóstego kilometra razem z Karoliną:) bo pierwsza piątka to masakra. Bardzo nie lubię biegów popołudniowych;( Bez obiadu o szesnastej na samym śniadaniu ciężko, ale z obiadem w brzuchu to męka hi,hi... W ogóle to po dwunastym kilometrze dopiero nabrałem chęci na bieganie he, he... jak zostało tysiąc siedemset metrów do mety;) Cieszę się, że udało się Karolinie poprawić  rekord na tej trasie o dwie minuty, bo wychodzi, że współpraca przyniosła efekty:)

W minionym tygodniu pięćdziesiąt siedem kilometrów w sześciu treningach. Dwa "letnie morsowania" i gimnastyka. Dzisiaj dziesięciokilometrowe rozbieganie po wczorajszym starcie. Od jutra luzowanie, bo w niedziele "reprezentacyjny" start na dychę;) Ale o tym następnym razem;)

sobota, 18 maja 2013

Po weekendzie

w Sandomierzu przyszedł czas na "normalne" zwykłe bieganie:) Bez adrenaliny startowej, ale jakże fajne bieganie dla samego biegania:) 
W tygodniu po maratonie zrobiłem czterdzieści siedem kilometrów w pięciu wyjściach.  Dwa stałe punkty programu, czyli czwartkowy trening na trasie bc oraz sobotnie bieganie na Bialskiej w grupie i trzy solówki na przydomowej trasie. Z dodatkowych aktywności wtorek gimnastyka i dwa razy o poranku kąpiel w naszym "pacyfiku" czyli "letnie morsowanie" hi,hi...

Teraz od poniedziałku podobnie: czwartek trasa bc, dziś Bialska, dwa "letnie morsowania", trzy biegania sam na sam. Dodatkowo we wtorek wyjazdowy trening Zabieganych w ramach "Zabieganej czołówki" po Blachowniańskich lasach. Zaprzyjaźnieni biegacze na czele z Krzysztofem Parkitnym i Jackiem Chudym od 20:30 do 22:00 pokazywali nam swoje ścieżki w świetle czołówek. Były pogaduchy, śmichy chichy, co niektórzy "złapali nawet zająca" he,he...
Wyszło piętnaście kilometrów i aż żal było wracać;( Bezwietrznie, ciepło, rozgwieżdżone niebo... Fajne towarzystwo i świetne humory:) 

Szkoda tylko, że nasi gospodarze tak szybko uciekli i nie ma Ich na naszej zwariowanej ze szczęścia fotce;) 

Jutro luzik:) Od poniedziałku trochę mniej intensywne bieganie, bo w przyszłą niedzielę jedziemy na kolejną imprezę z naszego GP "XIX Pętlę Rudnicką"
Dzień wcześniej w sobotnie przedpołudnie z MOSiR_em na Promenadzie Czesława Niemena organizujemy kolejną edycję POLSKA BIEGA 2013  Zapraszamy wszystkich biegających, maszerów nw, a zwłaszcza osoby które dopiero chciałby zacząć szybciej przebierać nogami;)

Na koniec trochę się pochwalę;) Prowadzimy!!! W kwietniu rozpoczęła się rywalizacja czterech miast: Bytomia, Częstochowy, Wrocławia i Zabrza. W ramach akcji Honorowy Dawca Energii Fortum każdy biegacz po zainstalowaniu aplikacji w telefonie może wybrać miasto i przebiegnięte kilometry dodawać do rankingu. Kilometry zamieniane na watogodziny i na koniec Fortum przekaże darowiznę na cele charytatywne każdemu z miast. Wysokość darowizny będzie uzależniona od miejsca miasta w rankingu. Projekt trwa do września dlatego zachęcam do biegania i włączenia się do akcji. Każdy kilometr się liczy!!!

 

poniedziałek, 6 maja 2013

Masakrycznie, ale fantastycznie było

 na III Sandomierskim Sportowym Weekendzie Kwitnących Sadów;) W ramach tej imprezy w sobotę odbywają się biegi dzieci, vipów, dycha, połówka, maraton oraz marsz NW, a w niedzielę Bieg Górski 20km i MTB.
Już w zeszłym roku zaciekawiła mnie ta pozycja w kalendarzu, ale nie dane było mi pojechać;( Teraz decyzja zapadła, a już w piątek wyruszyliśmy w czteroosobowym składzie do królewskiego miasta Sandomierz:)
Edyta z Kubą postanowili sprawdzić się na górskim nordicu;) a ja...
Dwa tygodnie temu biegłem w Warszawie OWM, lecz nie na "zabój" więc stałem przed dylematem połówka, czy górski maraton? Oto jest pytanie;)
Po przejrzeniu opinii o tym biegu na forum trochę się obawiałem hasania po górkach na Takim dystansie. Jednak kiedy Moja Lepsza Połowa powiedziała: "wybierz lepiej połówkę! Ale jak polecisz maraton to będę miała więcej czasu na zwiedzanie" nie było wyjścia he,he..i padło na maraton.
W piątek w Sandomierzu po południu zaczęło padać i padało chyba całą noc. Sobota od rana pochmurno i chłodno, czyli idealna pogoda do biegania:)) Wcześniej bałem się, że może być powtórka ze stolicy i będzie znów gorąco. Zresztą tak zapowiadali w tygodniu synoptycy w wiadomościach meteo.
Przed startem miła niespodzianka:) spotkaliśmy biegających znajomych - sympatyczną parę Beatę i Andrzeja.
Trochę pogadaliśmy, zrobiliśmy pamiątkowe fotki i Andrzej dowiedziawszy się, że startuje w maratonie orzekł: "biegłem ten maraton i to nie jest zwykły maraton uliczny to jest coś więcej!"
START! Ruszamy wokół rynku i ostro w dół po bruku. Potem "kocie łby" parkowe alejki, asfalt i .... góra - dół! Góra - dół he... Trawa, błota, wąwozy, pola, jakiś chyba były PGR. Myślę masakra;( Lecz z drugiej strony fantastyczne widoki ukwieconych sadów! Karłowate drzewka ciągnące się szpalerami hen, hen i góra - dół, góra dół. Zapach wilgotnej po deszczu ziemi, kwiecia i miejscami bardzoooo śliskie podłoże. Przed startem słyszałem rozmowy biegaczy, że jeśli buty to trailowe. A ja przywiozłem swoje prawie jeszcze nowe mizuno, niestety bez agresywnego protektora;( Mimo to dały radę! obyło się bez zaliczenia gleby;) choć kilka razy byłem bliski padu he,he.. Po obiegnięciu sadów kierujemy się do miasta na sandomierski rynek. Tam kończą zmagania półmaratończycy, a my zaczynamy drugą połowę maratonu. Do rynku oczywiście jakżeby inaczej prowadzi długi stromy podbieg;) Potem znów dookoła ratusza i na dół  po czym apiać od nowa góra - dół he,he.. Chyba zbyt "poharcowałem" na pierwszej połówce, bo na podbiegach zaczynam czuć wszystkie mięśnie. Jest nas tylko dwudziestu śmiałków maratońskich hi,hi... więc rozciągamy się po trasie. W dodatku trzeba miejscami gdzie nie ma wolontariuszy zwracać uwagę na taśmy oznaczające trasę, żeby się nie zgubić;( Przed sobą widzę białą koszulkę i cały czas próbuję gościa dojść, ale On się też ogląda i to Go mobilizuje do parcia do przodu i w końcu znika;( Sam też widzę z tyłu, że jestem ścigany, więc powtarzam sobie: "możesz więcej niż myślisz" i marzę "dowieźć" lokatę do mety;) Bo wiem już, że mrzonki o zmieszczeniu się w czterech godzinach są niearealne:( Gdzieś na trzydziestym ósmym kilometrze czuję jak mięśnie nad kolanami mi twardnieją i mam wrażenie że odrywają się od kości. Dziwne uczucie? Jeszcze czegoś takiego nie doświadczyłem. Chociaż? Kiedyś na Cracovia Maraton w deszczu było podobnie, ale nie aż tak. "Czuję" prawie oddech rywala za sobą hi,hi... na moment przystaję rozcieram mięśnie, masuję i tuptam dalej. Później na mecie powie mi, że bardzo chciał mnie wyprzedzić, ale jak zobaczył, że na ostatnim podbiegu staram się przyspieszyć to zrezygnował. A ja wtedy od jednego z kibiców dostałem informacje, że jestem dziesiąty i to mnie z kolei dało kopa, żeby się nie dać! Ostatni podbieg! Wydaje mi się jakbym biegł w miejscu he,he... Jeszcze kawałek trochę lawirowania między spacerowiczami i jest meta! Cztery godziny, cztery minuty! Gratulacje od dyrektora biegu, medal, odbiór depozytu, przebieranie i smaczny żurek. Kuba melduje: "w nordicach jest tylko klasyfikacja kobiet i mężczyzn. Edyta jest pierwsza ja drugi! Wow!
Super wiadomość:) Składam Im gratulacje i czekamy na dekoracje. W miedzy czasie zaczynają pojawiać się wyniki i Kuba znów melduje: "Jesteś na pudle! drugie miejsce w kategorii wiekowej M50!". Szczerze mówiąc nie dowierzam. Oglądam tabelę i śmieje się sam do siebie, ale fuks hi,hi...  Z wyników dowiaduję się też, że biegacz Którego "goniłem" na ostatnich kilometrach to Przemek ultras z Gdańska. Czekając na dekoracje zastanawiam się, czy jutro (w niedzielę;) rano zejdę w hotelu z pokoju na trzecim piętrze he,he... Oficjalne zakończenie, odbieramy nagrody cieszę się z rewelacyjnego biegu, miejsca na podium:) Warto było się pomęczyć i "upodlić" w sandomierskich błotach choćby dla zdjęcia z miłą Panią burmistrz dr Ewą Kondek:) na którym promujemy wspólnie nasz klub:))
Po przyjemnym czas na pożyteczne;) czyli zwiedzanie Sandomierza. Jest tam wiele fajnych rzeczy jak choćby podziemna trasa turystyczna, "ucho igielne" Oj, można by machnąć osobny post w tym temacie;) Kapitalne, urokliwe miasteczko i bardzo życzliwi ludzie:) Polecam wszystkim zwłaszcza takim maratończykom jak ja, którzy już jakby stracili pokorę dla tego królewskiego dystansu hi,hi... 
W niedzielę obudziłem się o poranku wyspany i bardzo zdziwiony, bo czułem się o wiele lepiej niż po "orleańskim" Mięśnie troszkę bolały, lecz bez problemu schodziłem po schodach;) Gorzej było wysiedzieć w drodze powrotnej w samochodzie he,he... Ale do tego już przywykłem. Dzisiaj w ramach "roztruchtania" przebiegłem dwanaście kilometrów i myślę co by tu pobiegać....
Zdjęcia Andrzej Tomczyk

czwartek, 2 maja 2013

Po i przed

Po "orleańskim" maratonie w poniedziałek jak zawsze po biegu na "królewskim dystansie" roztruchtanie;) Wyszło sześć kilometrów i tak po prawdzie miałem ochotę "pohasać" jeszcze więcej. 

Wtorek laba, a w środę jak co tydzień solidna gimnastyka.
Czwartek stały punkt tygodnia, czyli trening na trasie biegu częstochowskiego. Dystans bc to dziesięć kilometrów, ale my rzadko kiedy zostajemy przy dyszce;) Co niekiedy wychodzi nam nawet koleżeński półmaraton he,he.. Tym razem jako, że tydzień regeneracyjny poprzestałem na spokojnej trzynastce
Piątek zazwyczaj robię luz, ale teraz wiedząc, że w sobotę biegania nie będzie:( awansem "przeleciałem" szybką dychę:)

Sobota zmiana ról:) jestem po drugiej stronie "barykady" he,he... Od samego rana wcieliłem się w role wolontariusza dzielnicowej imprezy:1 Przełaj Bałtyk Częstochowskiego Marszu Nordic Walking Oznaczałem trasę, zabezpieczałem przemarsz maszerów, zbierałem oznaczenia i na koniec pomagałem w wydawaniu upominków. Pierwsza taka impreza w naszym mieście, ponad stu uczestników, bez opłaty startowej:) z medalami, posiłkiem oraz wieloma fajnymi nagrodami. W dodatku bez większych wpadek organizacyjnych, choć drobnych niedociągnięć nie dało się uniknąć.

Niedziela przedostatnie "morsowanie" w tym długim, bo prawie półrocznym sezonie. W zasadzie trudno obecne kąpiele nazywać morsowaniem skoro woda ciepła jak "zupa" hi,hi...

Poniedziałek czternaście kilometrów i chciałoby się więcej, ale niestety nie samym bieganiem człowiek żyje;)
Wtorek luz i przygotowania do "obchodów" Święta Pracy" w ramach zakończenia sezonu morsowego 2012/2013:( Pewnie niektórzy wzdychają nareszcie he,he...

Środa 1 maja ostatnie morsowanie w tym sezonie:( i pierwszomajowe świętowanie na wesoło:)) Oj działo się działo hi,hi... Długo tu można by opisywać nasze "brewerie" cha,cha...
Jak przystało na to wiosenne majowe święto była część oficjalna i m.in "koronowanie" przewodnika przewodniczki naszego "stada" czyli Królowej Zmorsowanych! VIVAT KRÓLOWA! 
Potem część artystyczna: przemówienie króla i odśpiewanie w wodzie *międzynalodówki* /pisownia prawidłowa/ hi,hi... Zazwyczaj królowa to żona króla i władcy. U nas po okresie patriarchatu nastanie matriarchat, bo głową będzie Madlen FOCZKA ROKU 2013, która była najaktywniejsza w morsowaniu tego sezonu:) Zakończenie jak drzewiej bywało;) zgodnie z tradycją przy przepysznej szarlotce, pączkach i "bąbelkach"
Żal było się rozstawać:( ale cóż... Ciepło prędko przeminie, więc od razu umówiliśmy się o tej samej porze na październik;)
Osobiście zrobiłem sobie postanowienie pierwszomajowe, że chociaż raz w tygodniu niezależnie od aury muszę się w celach odnowy biologicznej pomoczyć to łatwiej dotrwam do nowego sezonu he,he....  

Wczoraj przed kąpielą przebiegłem tylko cztery kilometry:( Dzisiaj odpuściłem trening na trasie bc;( co by trochę odpocząć przed... "długim łikendem"

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13