na 8 Biegu Świętojańskim od zmierzchu do świtu w Kaliszu Szczypiornie za nami:) Było kapitalnie:) Zaraz po dotarciu na miejsce jak zwykle serdeczne przyjęcie przez Mirzę Jego przyjaciół. Spotkanie z dawno niewidzianym Markiem Frontczakiem i nawet się nie obejrzeliśmy jak przyszło stawać na lini startu. Koleżeński charakter tego biegu sprawia, że nawet Ktoś nowy czuję się jak na rodzinnym pikniku:)
Kręcenie trzykilometrowych pętelek rozpocząłem w spokojnym tempie z Labim, a nasz "eksportowy" ultras Darek na czele:) Potem gdzieś około połówki rozłączyliśmy się i przez dłuższy czas tuptałem sam;) To znaczy na kółku nigdy nie jest się samemu, bo ciągle każdy z każdym gdzieś się mija, zagaduje i w tym cały urok tego biegu. Po upalnym dniu noc wcale nie przyniosła wymarzonego chłodu;( Było ciepło jak dla mnie nawet za ciepło. Pociłem się, piłem jak smok;) i tak doleciałem do maratonu. Potem trochę odsapnąłem i przez jedno okrążenie uskutecznialiśmy dreptane pogaduchy z przesympatyczną Mariolą i Mariuszem, których poznałem na trasie;) Jeśli to czytają pozdrawiam serdecznie:) A Marioli dziękuje za zaproszenie na Supermaraton w Ozorkowie:) i obiecuję w przyszłym roku tam wystartować:) Po kilku kółkach solo na ostatniej pętli znów spotkałem Mariolę i w Jej miłym towarzystwie zakończyłem bieganie na kilka minut przed świtem:) Nie na darmo powiada się: "jaki początek taki koniec";)
Nabiegałem pięćdziesiąt siedem kilometrów:) a Darek ponad osiemdziesiąt! co dało Mu trzecie miejsce w ogólnej klasyfikacji! Wielkie brawa i szacunek! Dwa pierwsze miejsca ze znakomitymi wynikami wywalczyli: Jacek Będkowski i Adam Prokopczuk - respect! Labi, który nas dowiózł bezpiecznie na zawody (dzięki serdeczne:)) zrobił swój pierwszy w tym roku maraton.
Po bieganiu prawdziwa uczta w ogrodzie i tutaj wielkie słowa uznania i podziękowania dla Gospodarzy za przyjęcie takiej "zgrai" biegaczy;) Dziękujemy! Pojedliśmy, popili, pogadali, spędzili czas w świetnym towarzystwie fantastycznych ludzi i chociaż nie bardzo się chciało trzeba było wracać:( Jak mówi polskie przysłowie "wszystko co dobre szybko się kończy"
Miałem już wybierać imprezy "tam gdzie mnie jeszcze nie było" ale w tym przypadku z przyjemnością zrobię wyjątek;) i za rok na pewno muszę przeżyć to jeszcze raz:))
ja czekam na mój pierwszy nocny bieg z niecierpliwością - nocna ściema w Koszalinie to jest to co chciałem pobiec jako pierwsze, odliczanie trwa :)
OdpowiedzUsuńTo musi być ciekawa impreza, chyba będzie trzeba wpisać ją na przyszły rok do kalendarza... :)
OdpowiedzUsuńJa też dojrzewam do biegania nocą, ale na razie nie zapisuję się na nic konkretnego.
OdpowiedzUsuńGratuluję pokonania takiego dystansu!
Artur Bednarek, nocna ściema fajna impreza:)dodatkowo "możliwość" super życiówki;)chciałbym kiedyś zawitać do Koszalina
OdpowiedzUsuńMarcin Kargol, byłem pierwszy raz ale jestem zachwycony:) do zobaczyska za rok;)
Emilia, dziękuję:)w nocnym bieganiu jest coś z magii;)
ja mam 240km do Koszalina ale już sobie dawno powiedziałem że muszę tam być, więc teraz nie ma zmiłuj:)
OdpowiedzUsuń