Sześćdziesiąt trzy kilometry w czterech wyjściach:) W tym czwartek i sobota przy minus dziewiętnaście;) Więc wszystko byłby zgodnie z planem;) gdyby nie dzisiejsza absencja na walentynkowym morsowaniu:(
Niestety nie można mieć wszystkiego i czasem trzeba wybierać... Ale za tydzień będziemy w komplecie:) I jak wszystko "wypali" będą znowu atrakcje:) Bo padła propozycja nocnego morsowania przy pochodniach:)
Z dzisiejszych fotorelacji widać, że Foczki i Morsy stworzyły naprawdę gorącą atmosferę w lodowej przerębli;) W dodatku serducho się raduje, bo nie zapomnieli o mnie i duchem mogłem być z Nimi ! Dzięki Wam serdeczne:) :) Nie wiem, czy to zapowiedziane morsowanie walentynkowe ? czy piękna, słoneczna pogoda ? A może to i to ? Lecz dzisiaj w "wannie" walentynkowej było naprawdę tłoczno i padł kolejny bardzo wyśrubowany rekord frekwencji:) Zresztą te wszystkie uśmiechnięte twarze pewnie zachęcą jeszcze niejednego "Ciepłolubnego" do spróbowania co w tym jest takiego nadzwyczajnego?
Wracając do biegania. Dziś z tradycyjnym przed morsowym biegankiem tydzień zamknąłby się kilometrażem w granicach siedemdziesięciu. Trochę brakło, ale nie ma to znaczenia. Ważne, że pomimo utrzymujących się mrozów jest stały postęp:)
W poniedziałek przy minus siedemnaście jedenastka samotnie była trudniejsza niż czwartkowa piętnastka, albo sobotnie dwadzieścia cztery km w dobrym towarzystwie przy jeszcze niższej temperaturze. Tak czy tak zima nie jest taka zła hi,hi... Nawet jeśli czasem po treningu wygląda się jak lodowy sopel he,he....
fajnie wygląda to wasze morsowanie, i jak wesoło:) chyba się wezmę za zimne prysznice na początek w ramach hartowania
OdpowiedzUsuńFantastycznie wygląda to morsowanie, podziwiam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAva zimne prysznice brrrr... to naprawdę nie to samo :)
OdpowiedzUsuńZielonaMila a jeszcze lepiej smakuje ;)
Ale impreza w wannie :)
OdpowiedzUsuń