"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


środa, 24 sierpnia 2011

[293]maraton we dwóch....

Tydzień nad polskim morzem mogę skwitować krótko: do bani:( deszcz, chłód, piasek na plaży cały czas mokry... Żeby, chociaż tak śnieg spadł i złapał mróz to morsowanie w Bałtyku byłoby jakąś rekompensatą;) Z bieganiem też byłyby tyły, bo ciuchy i buty nie chcą schnąć, a jak tu zabrać całą szafę. Dobrze, że mając w perspektywie Maraton Solidarności nastawiałem się tylko na odpoczynek i lajtowe bieganie. Od niedzieli do niedzieli w trzech wyjściach zrobiłem dwadzieścia siedem kilometrów i dwa razy solidnie przemokłem:( Za pierwszym razem wypuściłem się przez las w kierunku Stilo i zdążyłem wrócić przed deszczem:) Następne dwa już w deszczu trochę plażą, trochę po lesie:( Kąpieli słonecznych i morskich też nie było, po za jednym letnim "morsowaniem"o szóstej rano;) "Akumulatory" nie naładowane, a tu jeszcze jak na złość to co prognoza pogody to złowrogie przepowiednie: "od czternastego sierpnia powrót prawdziwego lata. W poniedziałek upały i trzydzieści stopni na plusie" Pomyślałem fajnie jak ja na maraton to będzie grzać. Na całe szczęście ostatnio bardzo rzadko udaje im się zgadnąć co będzie z aurą za tydzień. Wcześniej  miało być lato od początku sierpnia;)

Piętnastego po nocnych opadach fajnie rześko :) Ale im bliżej startu coraz bardziej parno. Start w Gdyni, meta w Gdańsku trzeba więc wcześniej oddać worek z rzeczami do depozytu w autobusie. Sprawdzam jeszcze w biurze zawodów, czy Labi odebrał pakiet, bo figurował na liście startowej. Niestety wychodzi, że będę jedynym Zabieganym:( Później spotykam zaprzyjaźnione "mandarynki" z Kalisza :) z moim serdecznym kolegą Markiem Frontczakiem na czele.
  Następnie zaciekawiona pani reporter wypytuje mnie o Kubę, którego zdjęcie przypiąłem do koszulki, a ja tłumaczę, że to mój Przyjaciel i dziś biegniemy ten maraton razem. On trzyma kciuki, a ja tylko przebieram nogami ;)
Potem oficjalne otwarcie zawodów, złożenie kwiatów pod pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 i w drogę...

Po życiówce w Krakowie zastanawiałem się jak pobiec ? "Napierać" jak mówi Krzara;) czy spokojnie na luzie? Pokusa była hi,hi ... duża :) Może kolejny rż ? Ale rozsądek podpowiadał: - nie daj się wkręcić w spiralę bicia rekordów! To już nie ta kategoria wiekowa, ile jeszcze możesz minut urwać? Najprawdopodobniej wcześniej czy później przypląta się kontuzja, a w najlepszym razie zniechęcenie i będzie po bieganiu:( Znam kilku rówieśników co zapomnieli, że czas pracuje na naszą niekorzyść;) i już nie biegają. Zresztą przed Cracovią była połówka w górach, wcześniej Bochnia, a tak w ogóle to wszystkie życiówki były na wiosnę. Po za tym patrząc na dotychczasowe wyniki to średnia wychodzi ok 3:50. Dlatego przyjąłem, że jak będzie poniżej czwórki to okey. Tym bardziej, że obiecałem "Wspólnikowi" myślami być z Nim.
Ruszyłem chyba i tak za szybko /piątka 25'/ bo około dychy /52'/ minął mnie "autobusik" w naszych barwach klubowych z napisem Supermaraton Kalisz! Na półmetku też zameldowałem o minutę wcześniej niż na Cracovi /1:52/ No, ale wiadomo we dwóch zawsze raźniej he,he.. Był co jakiś czas prysznic z nieba, lecz  biegło mi się fajnie:) Chociaż przez większość trasy samotnie:( Za wolno żeby z tymi przede mną i za szybko co gonili za mną:) W każdym bądź razie udało mi  się wypatrzeć sympatyczne małżeństwo z Sopotu Grażynkę i Henryka, którzy nas tym razem dopingowali ) Mogłem też paru osobom powiedzieć o moim Koledze na wózku:) Pobawiłem się w przybijanie "piątek" z grupą dzieciaków w niebieskich koszulkach, którzy nie szczędzili gardeł, oraz kilkoma innymi  żywiołowymi kibicami;) Do Gdańska na Stare Miasto doleciałem sam nie wiem kiedy hi,hi... Musiał Kubuś mocno trzymać kciuki:) Potem dowiedziałem się, że zachęcał jeszcze innychznajomych:) Dalej na Westerplatte było już gorzej:( Dużo bezludnej okolicy i zacząłem się łapać, iż "przysypiam" he,he...tzn. zwalniam. Dopiero jak zobaczyłem wracające pomarańczowe koszulki zacząłem się poganiać. Kiedy jeszcze przed nawrotem zobaczyłem już wracającego Marka to obudziłem się na dobre;) Miałem do Niego ok. pięciu minut straty;( Niestety maraton okazał się "za krótki" i na metę wpadłem prawie minutę za Nim. Ale rozdzieliło nas tylko sześciu biegaczy! Teraz jak mówi: "stan rywalizacji jest 1:1" Bo w grodzie Kraka  to ja byłem szybszy:) Przed samą metą między płotkami nie myślałem jednak o miejscach, czasie, ale o uśmiechniętym chłopaku, który bardzo ciężko pracuje nad swoim ciałem. Wskazywałem witającym nas kibicom na mojego małego "Towarzysza" bo jest wytrwały jak prawdziwy maratończyk i dlatego podziwiam Go i kibicuję Mu w Jego walce z chorobą. Tak, tak oprócz nauki bardzo intensywnie ćwiczy, by być jak najbardziej sprawnym:)
Maraton we dwóch skończyliśmy w dobrej formie:) poniżej czterech godzin:) Dużo słów krytycznych spadło na organizatorów jeśli chodzi o niedogodności związane z przebieraniem się, natryskami i ogólnie mówiąc logistyką. Fakt było trudno. Jednak świadomość niedogodności życiowych z jakimi na co dzień zmaga mój Przyjaciel sprawiła, że tego dnia nic nie mogło popsuć wspaniałego nastroju z ukończenia 10 maratonu:) /nie licząc kaliskich setek i tegorocznego Maratonu Lednickiego/ Nie omieszkałem zaraz napisać do Kuby, który przed maratonem przysłał mi z życzeniami własnoręcznie zrobioną kartkę! :)
W najbliższą niedzielę będziemy się "pocić" hi, hi razem. Kuba w Lublinie startuje w wyścigu na wózku, a ja lecę Przełajową Ósemkę. Tym razem nie będzie jedynym dzieciakiem, bo jedzie też Jego kolega Kuba. Potem 3 września będzie ścigał się w Rzeszowie :) Trzymamy za siebie nawzajem kciuki bo jak mówił słynny czeski maratończyk Emil Zatopek: *zwycięstwo ważna rzecz, ale przyjaźń jest najważniejsza*
Dzień po maratonie zrobiłem luzik, a zwyczajowe godzinne roztruchtanie w środę-a co jak wakacje to wakacje;) Potem w piątek na stałej przydomowej trasie dychę, ale biegło mi się okropnie:( powietrze jakby gęściejsze niż nad morzem, a nogi waciane hi,hi... Czyżby kłaniała się aklimatyzacja? Może dobrą formę na trasie MS po części zawdzięczam temu, że pojechałem te kilka dni wcześniej? Niemniej w sobotę na Bialskiej tj. naszej alei brzozowej czułem się już jak ryba w wodzie;) Tzn. czułem się jak na Brzozowej w Łebie he,he...
W tym tygodniu też się nie przemęczam, bo w niedzielę wspomniany przełaj w Blachowni. Na razie próbuję nadrabiać zaległości;) na wszystkich frontach. Do tyłu jestem z czytaniem zaprzyjaźnionych blogów, ale mam nadzieję już wkrótce wyjść na prostą he,he...

Ech, zapomniałbym:( Na koniec jeszcze prośba:) Kolega drproctor (biegacz-blogger) postanowił zebrać środki na rehabilitację kuzyna po bardzo ciężkim wypadku. Zachęcam do wsparcia- nawet najmniejsze kwoty mają ogromne znaczenie szczegóły: http://siepomaga.pl/r/pobiegnedlapiotrka  
W imieniu Bartka i Jego kuzyna Piotra z góry serdecznie dziękuje:)

7 komentarzy:

  1. Gratuluję maratonu obu zawodnikom!

    Ech, lubię Trójmiasto, dopiszę ten maraton do dłuuugiej listy tych, które zamierzam przebiec.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super Tete - gratulacje! I piękny cel biegu :) Widzę że twoja metoda to prawdziwy klucz do biegowego powodzenia i radości - nie napinać się, nie cisnąć ponad miarę to i zdrówko będzie - co nam po kolejnej urwanej sekundzie czy minucie jesli przypłaci się to kontuzją. Taka mądra teraz jestem ;-) Pozdrówki

    ps. ja to sie chcialam kiedys przeprowadzić do 3City, tam jest świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje! I dzięki za słowa wsparcia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam bardzo serdecznie :) Proszę trzymajcie jutro kciuki o 17-tej Kuba w Lublinie startuje w wyścigu na wózku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje. Prześliczna jest ta kartka od Kuby.
    Jak mu poszło w Lublinie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki :) podobno wywalczył 3 miejsce na "pudle" !!!! :):):) Cały czas czekam z niecierpliwością na relacje, ale Mistrzu chyba jeszcze odpoczywa ;)

    OdpowiedzUsuń

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13