Biegowo tydzień jak "odkalkowany" z poprzedniego. Pięćdziesiąt jeden kilometrów w czterech wyjściach. Nadal warunki zimowe, ale ja bardzo lubię biegać po "białym" :) W terenie widoki malownicze oblodzone gałązki drzew, konary ponachylane pod ciężarem zlodowaciałego śniegu... Szkoda tylko, że z jednej strony rewelacyjne widoki, a z drugiej dramat ludzi których dotknęły nieszczęścia w wyniku ataku tegorocznej zimy. Cały czas wydaje nam się, że jesteśmy panami tej ziemi, a tu co rusz matka natura pokazuje jacy jesteśmy maluczcy. Tragedia na Haiti straszna rzecz, kiedy ogląda się materiały filmowe; ogrom zniszczeń, które pochłonęły tysiące istnień ludzkich ['] ['] ['] .... makabra.
Dziś dwa tygodnie od naszego debiutu morsowego i "powtórka z rozrywki" .... Tym razem w w większym Gronie. Jak to Verdi powiedział: "niedługo wylegnie cała kolonia Morsów". Tak jak poprzednio na rozgrzewkę siedmiokilometrowy bieg, a potem ... plum. ... plum Całe szczęście, że pomyśleliśmy, aby dzień wcześniej wyrąbać przerębel. Wczoraj po południu mocowaliśmy się z ponad dwudziestocentymetrowym lodem, a dziś już zrobiła się ponad centymetrowa "szyba" Wrażenia rewelacyjne jeszcze lepsze, niż za pierwszym razem. Fakt, faktem tak jak w przypadku maratonu: za drugim razem wie się już: "z czym to się je"... Dziwne tylko jest to; że zaraz po wyjściu z wody... chciałoby się wleźć z powrotem ;). Czyżby za krótko? Doświadczeni amatorzy zimowych kąpieli zalecają jednak krótko zwłaszcza na początku, więc nie ma co przeginać ;) Podobno nawet lepiej częściej niż za długo. Biegacze też rzadko rzucają się od razu na maraton :) Najpierw "piątki" "dyszki" i coraz dłuższe dystanse ;) Dziś zadebiutowali kolejni koledzy Zabiegani i chyba połknęli bakcyla :) Bo zaraz zdecydowano, że koniecznie za kolejne dwa tygodnie znowu się morsujemy ;) Jak to na forum zażartował Jaro: szykuje się nowa sekcja w klubie: *Zamoczeni* ;) W życiu nie spodziewałem się, że to taka mega przyjemność ! Najlepiej skwitował to debiutant Wlodec: "dla takich chwil warto żyć!" Ale ja już się zastanawiam, czy morsowanie podobnie jak bieganie uzależnia ? ;) Dla wszystkich, którzy nie czują respektu przed nowymi wyzwaniami coś ..... ku przestrodze ;) http://www.youtube.com/watch?v=gC-i0xBw9OA
Dziś dwa tygodnie od naszego debiutu morsowego i "powtórka z rozrywki" .... Tym razem w w większym Gronie. Jak to Verdi powiedział: "niedługo wylegnie cała kolonia Morsów". Tak jak poprzednio na rozgrzewkę siedmiokilometrowy bieg, a potem ... plum. ... plum Całe szczęście, że pomyśleliśmy, aby dzień wcześniej wyrąbać przerębel. Wczoraj po południu mocowaliśmy się z ponad dwudziestocentymetrowym lodem, a dziś już zrobiła się ponad centymetrowa "szyba" Wrażenia rewelacyjne jeszcze lepsze, niż za pierwszym razem. Fakt, faktem tak jak w przypadku maratonu: za drugim razem wie się już: "z czym to się je"... Dziwne tylko jest to; że zaraz po wyjściu z wody... chciałoby się wleźć z powrotem ;). Czyżby za krótko? Doświadczeni amatorzy zimowych kąpieli zalecają jednak krótko zwłaszcza na początku, więc nie ma co przeginać ;) Podobno nawet lepiej częściej niż za długo. Biegacze też rzadko rzucają się od razu na maraton :) Najpierw "piątki" "dyszki" i coraz dłuższe dystanse ;) Dziś zadebiutowali kolejni koledzy Zabiegani i chyba połknęli bakcyla :) Bo zaraz zdecydowano, że koniecznie za kolejne dwa tygodnie znowu się morsujemy ;) Jak to na forum zażartował Jaro: szykuje się nowa sekcja w klubie: *Zamoczeni* ;) W życiu nie spodziewałem się, że to taka mega przyjemność ! Najlepiej skwitował to debiutant Wlodec: "dla takich chwil warto żyć!" Ale ja już się zastanawiam, czy morsowanie podobnie jak bieganie uzależnia ? ;) Dla wszystkich, którzy nie czują respektu przed nowymi wyzwaniami coś ..... ku przestrodze ;) http://www.youtube.com/watch?v=gC-i0xBw9OA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz