Tegoroczna Przełajowa Ósemka to już dziesiąta impreza biegowa w Blachowni. W zasadzie od ubiegłego roku biegowo-marszowa ;) bo po raz drugi razem z biegaczami wystartowali kijarze.
Blachownia małe miasteczko, ale zyskało popularność wśród szybciej przebierających nogami dzięki ludziom takim jak Jacek Chudy, Aneta Stawicka, śp.były burmistrz Zdzisław Nowak, Jego małżonka, obecna Pani burmistrz Aneta Ujma oraz wielu innym bezimiennym społecznikom. Wysiłek Ich działań dostrzegają wszyscy, którzy choć raz pojawią się w Blachowni. Znakomicie przygotowana trasa, sympatyczna i przyjacielska atmosfera, liczne nagrody, smaczny posiłek... I wszystko za friko :) Chyba nieliczna impreza w Polsce gdzie nie pobierana jest opłata startowa. Dlatego Kto zwita tam raz staje się stałym bywalcem.
Sam start trochę po sobotnich "pieczonkach" ;) potraktowałem lajtowo. Co prawda biegło mi się nadspodziewanie dobrze, ale o rż nawet nie myślałem ;) O odpuszczeniu imprezki też nie mogło być mowy zwłaszcza, że to GP Zabieganych :) Klubowicze stawili się licznie i była okazja zbiorowej foty.
Biegi to nie tylko bieganie :) Fajnie spotkać przyjaciół którzy mają podobną pasję i zwyczajnie pogadać :) Cieszę się ze spotkania z Zabieganymi; oraz Jackiem i Anetą, Kariną, Cecylią, moim imiennikiem którego poznałem w Wodzisławiu ... i innymi ciekawymi ludźmi :) Żałuję tylko, że "rozminęliśmy się"" z Przemkiem biegaczem-blogerem :(
W tym roku trasa została zmieniona i uczestnicy mieli okazję zobaczyć jakie spustoszenie w lesie zrobiła trąba powietrzna. Teren robi przygnębiające wrażenie, ale nie jest w stanie; tak jak i padający deszcz popsuć atmosfery święta biegowego :)
Że nie samym bieganiem człowiek żyje :) na pochwałę zasługuje pomysł organizatorów, by ufundować specjalny rower dla niepełnosprawnego chłopaka. Na co dzień nie zastanawiamy się jakim darem są zdrowe nogi i ilu ludzi nie może normalnie chodzić; nie mówiąc o bieganiu ! O "odzewie" uczestników już napisano wiele na forum, więc nie będę drążył tematu. Fakt niesmak pozostał :(
Jak wszystko co dobre tak i imprezka u przyjaciół za miedzy minęła jak z bicza strzelił. Dzięki Labiemu, który mnie i mój team dowiózł tam i z powrotem mogłem w niedzielne popołudnie zaliczyć kolejną imprezkę... towarzyską :) Ostatnio za często wypada trenowanie jak to któryś z kabaretów określał "podnoszenia ciężarów, sztafety 4x100 i slalomu".... hi hi hi ;) No, ale przed wrześniowym nocnym "maratonem" wypada być w formie ;)
Padające ostatnio deszcze nie przeszkadzają mi w bieganiu, bo lubię bieganie "po wodzie" Nawet jaro uznał mnie i Wlodca za szpiegów z krainy deszczowców cha, cha..... Ale czy nie biegając miałbym okazję prychać zalewającym usta deszczem ? albo skakać po kałużach ? Niektórzy pokiwali by się pewnie znacząco po głowie i powiedzieli chłop zwariował ;)
Niestety nawał obowiązków zmienił hierarchię ważności ;) co od razu odbiło się na tygodniowym przebiegu.... Jedynie, tylko i aż trzydzieści siedem kilometrów ;) w trzech wyjściach. Na starty też jakoś nie ma co teraz liczyć; No, chyba, że... może w pobliskim Kłobucku ? Bo Parzymiechy z biegiem trzeźwościowym to na pewno nie przejdą ;) Zawsze jednak sobie tłumaczę nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :) Może w tym roku listopadowe roztrenowanie zastąpię wrześniowym ? ;)
Blachownia małe miasteczko, ale zyskało popularność wśród szybciej przebierających nogami dzięki ludziom takim jak Jacek Chudy, Aneta Stawicka, śp.były burmistrz Zdzisław Nowak, Jego małżonka, obecna Pani burmistrz Aneta Ujma oraz wielu innym bezimiennym społecznikom. Wysiłek Ich działań dostrzegają wszyscy, którzy choć raz pojawią się w Blachowni. Znakomicie przygotowana trasa, sympatyczna i przyjacielska atmosfera, liczne nagrody, smaczny posiłek... I wszystko za friko :) Chyba nieliczna impreza w Polsce gdzie nie pobierana jest opłata startowa. Dlatego Kto zwita tam raz staje się stałym bywalcem.
Sam start trochę po sobotnich "pieczonkach" ;) potraktowałem lajtowo. Co prawda biegło mi się nadspodziewanie dobrze, ale o rż nawet nie myślałem ;) O odpuszczeniu imprezki też nie mogło być mowy zwłaszcza, że to GP Zabieganych :) Klubowicze stawili się licznie i była okazja zbiorowej foty.
Biegi to nie tylko bieganie :) Fajnie spotkać przyjaciół którzy mają podobną pasję i zwyczajnie pogadać :) Cieszę się ze spotkania z Zabieganymi; oraz Jackiem i Anetą, Kariną, Cecylią, moim imiennikiem którego poznałem w Wodzisławiu ... i innymi ciekawymi ludźmi :) Żałuję tylko, że "rozminęliśmy się"" z Przemkiem biegaczem-blogerem :(
W tym roku trasa została zmieniona i uczestnicy mieli okazję zobaczyć jakie spustoszenie w lesie zrobiła trąba powietrzna. Teren robi przygnębiające wrażenie, ale nie jest w stanie; tak jak i padający deszcz popsuć atmosfery święta biegowego :)
Że nie samym bieganiem człowiek żyje :) na pochwałę zasługuje pomysł organizatorów, by ufundować specjalny rower dla niepełnosprawnego chłopaka. Na co dzień nie zastanawiamy się jakim darem są zdrowe nogi i ilu ludzi nie może normalnie chodzić; nie mówiąc o bieganiu ! O "odzewie" uczestników już napisano wiele na forum, więc nie będę drążył tematu. Fakt niesmak pozostał :(
Jak wszystko co dobre tak i imprezka u przyjaciół za miedzy minęła jak z bicza strzelił. Dzięki Labiemu, który mnie i mój team dowiózł tam i z powrotem mogłem w niedzielne popołudnie zaliczyć kolejną imprezkę... towarzyską :) Ostatnio za często wypada trenowanie jak to któryś z kabaretów określał "podnoszenia ciężarów, sztafety 4x100 i slalomu".... hi hi hi ;) No, ale przed wrześniowym nocnym "maratonem" wypada być w formie ;)
Padające ostatnio deszcze nie przeszkadzają mi w bieganiu, bo lubię bieganie "po wodzie" Nawet jaro uznał mnie i Wlodca za szpiegów z krainy deszczowców cha, cha..... Ale czy nie biegając miałbym okazję prychać zalewającym usta deszczem ? albo skakać po kałużach ? Niektórzy pokiwali by się pewnie znacząco po głowie i powiedzieli chłop zwariował ;)
Niestety nawał obowiązków zmienił hierarchię ważności ;) co od razu odbiło się na tygodniowym przebiegu.... Jedynie, tylko i aż trzydzieści siedem kilometrów ;) w trzech wyjściach. Na starty też jakoś nie ma co teraz liczyć; No, chyba, że... może w pobliskim Kłobucku ? Bo Parzymiechy z biegiem trzeźwościowym to na pewno nie przejdą ;) Zawsze jednak sobie tłumaczę nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :) Może w tym roku listopadowe roztrenowanie zastąpię wrześniowym ? ;)
| |||||||||||||||||
| |||||||||||||||||
| |||||||||||||||||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz