Bez trenera, samemu czasem trudno zauważyć nieprawidłowości popełniane na treningu. Chłodna ocena, spojrzenie z boku pozwala wcześniej zapobiec skutkom tych błędów. A tak "człowiek uczy się /na błędach/całe życie i głupi umiera"... Do Wrocka już tylko tydzień, a łydka jeszcze trochę daje się we znaki. Najbardziej dokucza rano po wstaniu z łóżka, a po godzinie biegu zaczyna odpuszczać ;) Więc znaczy, że bieganie jej służy... Ktoś kiedyś powiedział: "jak po czterdziestce człowiek budzi się rano i nic nie boli; to zastanawia się, czy jeszcze jest na tym 'łez padole' ;) Tomka i Mateusza też dopadły jakieś problemy z nogami, więc będziemy wzajemnie się *podpierać* :) W tym tygodniu tylko trzy treningi i tylko 33 kilometry :( Stara prawda mówi 'czego nie zrobiło się w czasie całego okresu przygotowawczego; nie nadgoni się w ostatnich dwóch tygodniach'. Dlatego myślę lepiej poluzować, odpuścić niż przedobrzyć. Nadszedł wrzesień i czuć jesień :) /nawet człowiek nie czuje jak mu się rymuje :)/ Chłodniejsze ranki i wieczory dają trochę wytchnienia od biegania w upale. Jednakże, coraz krótsze dni są dla mnie zmorą. Brak światła słonecznego sprawia, iż w okresie jesienno zimowym moja aktywność spada. Najchętniej niczym niedźwiedź zapadłbym w sen zimowy :) I tak odkąd biegam również zimą jest o wiele lepiej. Wcześniej żyłem jak "na oparach" co rusz łapało mnie jakieś przeziębienie, angina tudzież inne paskudztwo ! Niby taki zimowy zanik funkcji życiowych jest zgodny z naszym zegarem biologicznym. Po wiosenno letnim cyklu życia "na wysokich obrotach" organizm chce odpoczynku, wyciszenia i regeneracji. Kilka lat wstecz tak wyglądało moje bieganie... Na wiosnę *budziłem* się i zaczynałem stopniowo biegać, a jesienią powoli odpuszczałem. Fakt nie biegałem tak intensywnie jak teraz; Kolega powiada: teraz biegasz, a wtedy uprawiałeś jogging ;) Dzisiaj z rana pogoda typowo jesienna i od razu widać spadek liczby chętnych na *poranne ładowanie akumulatorów* w alei Brzozowej :) Biegaliśmy tylko w męskim gronie i już nawet myślałem, czy aby elf_ik po debiucie w Blachowni się nie zniechęciła ;) Ale okazało się na koniec spotkania biegowego, że przyjechała "na drugą zmianę, podmienić nas na trasie" :) Pamiętam czasy kiedy budzik dzwonił na poranne bieganie, a ja: 'jeszcze minutkę ! przecież mogę pobiegać wieczorem ! nie chce mi się wstawać, bo ciemno jak'... Teraz nastawiam budzik z przyzwyczajenia, a i tak budzi mnie przed czasem i nie daje wyleżeć.... chyba moje uzależnienie :) A tu więcej naukowej teorii o tej przypadłości:) http://medycyna24.pl/bieganie-uzaleznia
| ||||||||||||||||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz