Nastała pora deszczowa. Ale jak to mówi maratonka w reklamie pogoda na trening jest zawsze. Osobiście deszcz już mi wcale nie przeszkadza. Zwłaszcza, że cały czas jest bardzo ciepło. Jedyny minus to buty; jak namokną trudno je szybko wysuszyć. Dlatego przydają się dwie pary na zmianę. W ubiegłym tygodniu wyszło pięćdziesiąt kilometrów w czterech jednostkach, w tym jeden trening szybki. Już tylko nieco ponad jedenaście tygodni zostało do Maratonu Wrocławskiego. Nawet dostałem numer startowy (565) Ale jeszcze przed operacją zaplanowałem pobiec go "na zaliczenie" bo jesień zapowiada się "pracowita"...W sobotę tradycyjnie wspólne bieganko w alei brzozowej i pogaduchy o niedawnych oraz najbliższych startach. Poniedziałek i środa "slalom" między kroplami deszczu, a we wtorek pod dachem gimnastyka. Czwartek - dzięki uprzejmości Verdiego poddałem się na stadionie testowi conconiego określającemu próg przemian beztlenowych oraz HR max. Teraz z niecierpliwością czekam na wynik. Dziś Hr max na moim pulsometrze wyszedł 170. Czyli można powiedzieć książkowy - bo podawany wzór do wyliczenia to 220-wiek. W ubiegłym roku było 178 ?! Piątek "uruchomienie piekarni" i pieczenie chleba dla Jana, więc od biegania wolne. A w sobotę rano spotkanie Zabieganych /chyba nie tylko/ na Bialskiej; może będą wyniki? Po południu impreza"świętojańska" A swoją drogą zapomnieliśmy o czwartkowych wieczornych treningach na trasie 1 biegu częstochowskiego:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz