W tygodniu wracając z naszej alei Brzozowej przytrafiło mi się małe ściganko... Kiedy dobiegłem do przejścia dla pieszych i zatrzymałem się, obok przystanęła dama na rowerze. Autentycznie dama; rower damka, sukienka w kwiaty, kapelusz, okulary przeciwsłoneczne. Zerknęła na mnie zgrzanego biegacza z wyższością i wyraźnie z politowaniem... Start po przejeździe samochodów miałem lepszy; Ale po kilkunastu metrach zaczął się długi, stromy podbieg/podjazd zależy jak dla kogo. Mniej więcej na jednej czwartej (jeszcze łagodnej) tego dystansu słyszę z boku chrzęst przerzutki /ja chodnikiem po lewej, pani po prawej stronie ulicy/ Spoglądam w bok... a rywalka z uśmiechem triumfu zaczyna mnie mijać! Do skrzyżowania w połowie wzniesienia trzymamy się równo! Ale potem zaczyna się ostro pod górę i zaczynam..... wychodzić na prowadzenie! dochodzą mnie z boku nerwowe trzaski przerzutki, ale już się nie oglądam tylko ciągnę na górę!; Na szczycie dyskretnie zerkam za siebie i myślę w duchu: dziewczyno zasada pierwsza nigdy nie lekceważ przeciwnika! Nawet jeśli ma dwadzieścia pięć lat na jedną nogę ;)
W niedzielę wybrałem się z teamem na imprezę: VI Perła Paprocan do Tych. Jeszcze na marszobiegu w Olsztynie Tigresska zachwalała Perłę i sama zapowiadała udział. Mnie zaciekawiła formuła tego biegu; Biega się wokół jeziora dystans 7km. Każdy może zaliczyć tyle okrążeń ile chce. Część startujących biegnie jedno kółko inni czternastkę, a niektórzy połówkę i nawet maraton. Organizatorzy robią bieg jak to mówią towarzysko-treningowo-rekreacyjno-rodzinny i wychodzi z tego naprawdę super imprezka. Ponieważ na "łikend" planowałem 30-stkę; pomyślałem połączę przyjemnę z pożytecznym i zamiast biegać na starych śmieciach zwiedzę Tychy. I naprawdę nie żałuję: "ochrzciłem" koszulkę w boju, ostatnie kółko zrobiłem w miłym towarzystwie Tigresski, zobaczyłem tyską piramidę, poznałem nowych ludzi; także nordic walkingowców. Fajnie mi się biegło, chociaż po nocnych opadach było bardzo parno. Jestem pod wrażeniem gościnności i życzliwości osób z obsługi biegu - wielkie brawa!!!
Po wolnym poniedziałku; od wtorku cztery treningi biegowe, ok. sześćdziesięciu kilometrów w nogach. Dzisiaj dobrze, że ubrałem białą koszulkę to na Bialskiej mogłem udawać "samotny biały żagiel" Zwłaszcza pod koniec kiedy polało z nieba :( Los co prawda mi sprzyjał, bo spotkałem po drodze dwóch biegaczy i śliczną biegaczkę. A i Natura okazała się łaskawa, bo w okolicach Gruszowej "wystawiła" punkt żywieniowy ze świeżutkimi jeżynami. Jak się posiliłem żal było wracać, więc machnąłem sobie półmaratonik ;) Aha w czwartek miałem okazję w I Alei NMP powitać Pielgrzymkę Biegową z Bytowa. Biegacze-pielgrzymi od 3 do 7 sierpnia pokonali trasę 520 kilometrów. Więcej z fotkami na stronie Jasnej Góry:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz