"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


niedziela, 9 marca 2008

[120] Są takie dni w tygodniu..

Ledwo ochłonąłem z wrażeń po biegu w Bochni, a tu już za tydzień "Przełajowa Siódemka" Dzień po sztafecie czyli w niedziele w ogóle nie czułem w nogach tych 36 kilometrów. Za to w poniedziałek nogi jakieś obolałe, sztywne jak szczudła. Pomyślałem szkoda, że w niedziele po powrocie z Bochni trochę nie potruchtałem.... Ale co było się nie wróci, więc założyłem biegowe buty i na trasę; Najpierw powoli jak żółw ociężale..... ale gdzieś tak po trzech kilometrach zrobiło się lżej. No to dorzuciłem jeszcze jedną trójkę i do domu. Myślę lepiej nie przesadzać. Wtorek zrobiłem sobie wolne, a w środę spokojnie przeleciałem jedenaście kilometrów. W środę mówili na "zetce" że 5 marca jest międzynarodowym dniem teściowej!? A ja miałem wrażenie jakby w tym dniu było święto...biegacza! Najpierw ledwo wybiegłem z domu spotkałem "znajomą z trasy" którą widuję praktycznie codziennie. Stała wymiana grzeczności:-dzień dobry *witam pana -kłniam się *miłego dnia panu życzę -wzajemnie wszystkiego dobrego *dziękuję! Biegnę dalej i już z daleka widzę biegacza. Spotkałem Go już kiedyś, spojrzał na mnie wtedy z pod czoła widać, że początkujący jogger. To teraz mówię sobie starszy jestem, ale nich tam... kiedy się zrównaliśmy mówię:- cześć Biegaczu! On widzę zaskoczony, lecz *witam* odpowiedział!! Lecę dalej stoi Gościu; popatrzył na mnie i: * "takiemu to dobrze, ale na przystanek to w prawo, bo ja tędy biegam na autobus" No to ja -tak, tak dobrze mi, biegnę jednak prosto, bo na końcowy *to leć pan bo jeszcze ucieknie! Zasuwam dalej jedzie Facet rowerem *tempo, tempo, bo olimpiada niedługo; to ja - dzięki, dzięki zdążę!. Dobiegłem wreszcie do miejsca gdzie zawracam i tak kombinuję: co się u licha dziś dzieje. Wszystkie miejscowe psy mi odpuściły, no to każdy napotkany przechodzień mnie zaczepia!!! Chociaż szczerze mówiąc wolę takie sympatyczne przekomarzania niż ujadanie kundli. Wracam tą samą trasą i już się zastanawiam czy pan który się zbliża... zagadnie, czy nie? Nie zdążyłem sobie odpowiedzieć, ani skojarzyć, że już się spotkaliśmy!! a On *i co uciekł autobus, nie zdążył pan!! No to niech pan goni!!! więc ja - ano uciekł, może złapię na następnym!!! Biegnę, biegnę i tak rozmyślam: do zaczepek burków już przywykłem- chleb codzienny. Ale do tej pory jak ktoś zagadał to raz na jakiś czas, a dzisiaj??? widocznie są takie dni w tygodniu......Mówią nie chwal dnia przed zachodem słońca. I się sprawdza. W środę kończąc trening czułem jakąś taką moc biegową, że pomyślałem: 'w Blachowni powinno być dobrze, chyba ten start w Bochni tak mi posłużył!' A popołudniu nie wiem, zemsta Skarbnika za zakłócanie spokoju na dole? Czy spóźniona reakcja organizmu na kopalniane przeciągi. Katar, nos zabity na amen i czuję coś mnie bierze. No to na noc aspirynka i smarowanie. W czwartek nochol czerwony, ale się nie poddaję zrobiłem planowaną gimnastykę i poczułem się od razu lepiej. W piątek dylemat biegać, czy nie biegać oto jest pytanie? W sobotę nasze spotkanie biegowe, więc warto być. Odpuścić szybciej minie, czy wybiegać i przejdzie? Wybrałem wolne, zapominając, że katar leczony trwa tydzień, a nie leczony siedem dni! Do smarowania i aspirynki dołożyłem witaminki. W sobotę rano obudziłem się i z zapasem chusteczek na spotkanie biegowe. "Sa takie dni w tygodniu, gdy nic mi się nie układa".... ale to tylko słowa piosenki. Już dawno Jacek Chudy oficjalnie dyrektor blachowieńskiego Biegu "Przełajowa Siódemka" A zwyczjnie Nasz sympatyczny kolega Wąski 'odgrażał się' że nas nawiedzi w aleji brzozowej i stało się!
  
Wychodzi zatem że w tym tygodniu mnie się wszystko udaje!!! Pobiegaliśmy, pogadali i umówili na szesnastego w Blachowni! Po sobotnim bieganiu przystąpiłem do definitywnej rozprawy  z katarem. Po południ zaaplikowałem sobie w czasie rodzinnej imprezy dawki napoju mocno rozgrzewającego i .... chyba pomogło, bo w dzisiaj rano było dużo dużo lepiej! Z nosa mniej cieknie, lżej się oddycha czyli jest szansa, że pozbędę się kataru przed upływem tygodnia. Mała to jednak pociecha, bo na pewno w niedzielę podczas przełajowej siódemki ujemne efekty kilkudniowej walki z przeziębieniem dadzą o sobie znać! Aby zakończenie nie było zbyt pesymistyczne i nie usprawiedliwiało ewentualnej słabszej formy  powiem krótko: nie poddam się bez walki !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13