Dzisiaj kończą się zapisy do biegu sztafetowego w Bochni. Z niecierpliwością czekamy na środowe losowanie. limit czterdziestu pięciu drużyn już dawno przekroczony. Wczoraj na liście zgłoszeń było ponad sześćdziesiąt teamów!!
No,a przecież przez weekend ktoś się pewnie jeszcze zgłosił. Jutro ma się ukazać lista zgłoszonych sztafet i zobaczymy ilu chętnych przypadnie na jedno miejsce. Tym samym będzie wiadomo jakie jest prawdopodobieństwo znalezienia się w gronie szczęśliwców...
Na wczorajszym spotkaniu biegowym zabrakło tylko *bema* ale ma usprawiedliwienie, bo z powodzeniem walczy w lublinieckim ZIMNARze. Temat Bochni stale przewijał się w naszych rozmowach, lecz to normalne, bo tak po cichu to każdy w środku jest podekscytowany szansą wystąpienia w takiej niecodziennej imprezie. Cóż pozostaje pozytywne myślenie i trzymanie kciuków. Ktoś powiedział nadzieja matką głupich, ale.... każda matka
dba o swoje dzieci!!! I tak zapewne myślą wszyscy zgłoszeni!!;))
W tym tygodniu /można powiedzieć po raz pierwszy w tym w tym roku/
dba o swoje dzieci!!! I tak zapewne myślą wszyscy zgłoszeni!!;))
W tym tygodniu /można powiedzieć po raz pierwszy w tym w tym roku/
udało mi się w 100% zrealizować założenia. Poniedziałek godzinne
bieganko zakończone przebieżkami. Wtorek owb1, a wśrodę krótki bieg
na rozgrzewkę plus podbiegi. Czwartek tradycyjnie gimnastyka,
bieganko zakończone przebieżkami. Wtorek owb1, a wśrodę krótki bieg
na rozgrzewkę plus podbiegi. Czwartek tradycyjnie gimnastyka,
a piątek trochę krosu i wb2. W sumie z sobotą wyszło ponad sześćdziesiąt kilometrów.
Nie jest to powalający przebieg, lecz suma sumarum jest szansa zamknąć miesiąc kilometrażem w granicach 250 kilosów.
Na moich ścieżkach biegowych wyraźnie czuć wiosnę /w lutym!!!/
Na moich ścieżkach biegowych wyraźnie czuć wiosnę /w lutym!!!/
W piątek spotkałem na gliniankach całe stado łabędzi. Łabędzie nie
bociany, ale można to traktować jako dobry znak. Aha, przedwczoraj
miałem też fajną przygodę... Biegnę jak zwykle stałą trasą i nagle
widzę przed sobą psisko, bez kagańca luzem sobie biegnące. Ono także mnie dojrzało i dalej do mnie. Zwolniłem przechodzę do marszu, oglądam się za jego panem i czekam... Zbliżył się na kilka kroków macha ogonem, więc kumam nie jest źle! Powoli ruszam, on za mną, ale zaczyna mi się kręcić pod nogami. Mówię "nie podłaź pod nogi"!!! Nie wiem czy taki pojętny, ale dalej biegł już kilka kroków z przodu. Całkiem fajnie mi się biegło! Nie jestem psiarzem i nie znam się na rasach, ale mój towarzysz wyglądał na niezłą podróbę husky. Podciągał mnie, bo jak widział, że odstaję to czekał, albo zwiedzał przydrożny teren. Mądrala z niego niesamowity; na skrzyżowaniu patrzy na mnie - to mówię w prawo i leci w prawo... Po kółku mówię gościu klawo mi się z tobą biega,
lecz ja już wracam, idź do domu, bo się zgubisz! Popatrzył na mnie
zamerdał ogonem i poszedł w swoją stronę!! Jak opowiadałem moim chłopakom o tym zdarzeniu to skwitowali krótko: "tata trzeba było za nim krzyknąć - to do poniedziałku o tej samej porze!?" ;)
bociany, ale można to traktować jako dobry znak. Aha, przedwczoraj
miałem też fajną przygodę... Biegnę jak zwykle stałą trasą i nagle
widzę przed sobą psisko, bez kagańca luzem sobie biegnące. Ono także mnie dojrzało i dalej do mnie. Zwolniłem przechodzę do marszu, oglądam się za jego panem i czekam... Zbliżył się na kilka kroków macha ogonem, więc kumam nie jest źle! Powoli ruszam, on za mną, ale zaczyna mi się kręcić pod nogami. Mówię "nie podłaź pod nogi"!!! Nie wiem czy taki pojętny, ale dalej biegł już kilka kroków z przodu. Całkiem fajnie mi się biegło! Nie jestem psiarzem i nie znam się na rasach, ale mój towarzysz wyglądał na niezłą podróbę husky. Podciągał mnie, bo jak widział, że odstaję to czekał, albo zwiedzał przydrożny teren. Mądrala z niego niesamowity; na skrzyżowaniu patrzy na mnie - to mówię w prawo i leci w prawo... Po kółku mówię gościu klawo mi się z tobą biega,
lecz ja już wracam, idź do domu, bo się zgubisz! Popatrzył na mnie
zamerdał ogonem i poszedł w swoją stronę!! Jak opowiadałem moim chłopakom o tym zdarzeniu to skwitowali krótko: "tata trzeba było za nim krzyknąć - to do poniedziałku o tej samej porze!?" ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz