"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


niedziela, 30 grudnia 2007

[110] Reminescencje poświateczne...

Tydzień temu musiałem odpuścić pisanie, bo wiadomo...gorączka przedświąteczna. Wieczorami rekolekcje na "Halach"; więc dobrze, że chociaż udało mi się zrealizować założenia treningowe. 23 - go na cotygodniowym spotkaniu biegaczy punktualnie o 7:09 przywitaliśmy astronomiczną zimę. Wyszło, że zaczęliśmy biegać jesienią (6:30), a skończyliśmy zimą (8:00). W niedzielę od rana, czułem się jakiś nie swój, popołudniu ból głowy i temperatura 39 z kreskami. Myślę co jest ?, przewialo mnie czy co? Wcześniej całą moja rodzinkę po kolei zaatakowała jakaś "jelitówka". Święta za pasem, mówię sobie trzeba działać!! Wysmarowałem się jakimś mazidłem rozgrzewającym, wziąłem aspirynę i hyc do łóżka. Przeleżałem całe popołudnie, spociłem się jak "nurek". Wieczorem myślę; pięknie! jutro wigilia miałem pobiegać, żeby biegać cały rok, a tu jestem cienki jak "pensja robotnika" Rankiem w wigilię, zaraz po przebudzeniu kombinuję biegać, czy odpuścić? Zmierzyłem temperaturę, po śniadaniu 37,3 ! głowa jakaś ciężka; co robić? No i przypomniało mi się jak ktoś z biegaczy twierdził - " co nas nie zabije, to nas wzmocni"!! szybka decyzja, albo wypocę i będzie OK, albo całkiem mnie rozłoży!!! Czterdziestopięciominutowy bieg, a raczej trucht musiał pewnie z boku wyglądać jak na film na zwolnionych obrotach. Najpierw powoli jak żółw ociężale..... lecz im bliżej domu, tym lepiej!! Po treningu ciepła kąpiel, powtórne smarowanie i na wieczerze wigilijną byłem jak nowy! takie jedno popołudniowe chorowanie to idzie znieść, a nie jak kiedyś; jak jeszcze nie biegałem to i tydzień mnie trzymało jakieś choróbsko !! W pierwsze święto planowo bieganie odpuściłem. Ale w drugi dzień świąt; wstałem cichutko jak jeszcze wszyscy spali i przed siódmą wyskoczyłem na świąteczne bieganko. Czterdzieści minut chciałem polatać na swojej stałej trasie, ale jak zobaczyłem przed blokiem, że ślizgawica niesamowita niczym szklanka! nie ryzykowałem!!! tylko zrobiłem kilkanaście kółek na takim moim "prywatnym stadionie" Nie ma to jak poranne bieganie w myśl zasady: "najpierw bieganie, potem śniadanie"! Po powrocie kąpiel, człowiek jakiś lżejszy, nawet nie czuje się pojadania w poprzedni świątalny dzień!! Święta, święta i po świętach!! Więc wczoraj tradycyjne biegackie spotkanie, ostatnie w tym roku!! W zasadzie miałem odpuścić z racji dzisiejszego startu w Grand Prix Blachowni, pomyślałem jednak; ostatnie spotkanie  w 2007 roku okazja do złożenia życzeń kolegom biegaczom, więc trzeba zaliczyć!! I tu niespodzianka; Verdi przyniósł fajerwerki, więc nasze spotkanie miało prawie noworoczną oprawę. W Blachowni i tak planowałem pobiec rekreacyjnie, bo przecież jeszcze nie jestem w toku normalnych treningów. Po listopadowym okresie regeneracyjnym dopiero po Nowym Roku zaczynam planowe przygotowania do nowego sezonu. Z drugiej strony jak nie być na tak fajnej imprezie jak: Biegi przełajowe u Jacka Chudy. Tym bardziej, że zaliczyłem wszystkie wcześniejsze edycje /wiosna, lato, jesień/ i z dzisiejszym finałowym Biegiem Sylwestrowym mam komplecik! Bardzo lubię bieganie w Blachowni; fajna trasa, bardzo dobra organizacja, a co najważniejsze niezwykle sympatyczni i życzliwi ludzie....Uważam, że wszystkim którzy przyczynili do zorganizowania Biegów w Blachowni należą się słowa uznania i podziękowania!!!! BRAWOOO!! Niesamowite przed chwilą  katowicka trójka pokazała relacje z biegu, oraz krótki wywiad z Jackiem !!!Myślę, że dużym wsparciem dla organizatorów jest.... biegający, przesympatyczny ksiądz z miejscowej parafii. No, a wiadomo łatwiej pokonywać przeciwności z Bogiem.... Modlitwa i błogosławieństwo księdza przed startem widać też wspiera nas biegaczy, bo kontuzje omijały startujących. A jeszcze zapomniałem - ekstra medal i dyplom, smaczny żurek z kiełbaską, a i napój "regeneracyjny"..... same plusy z plusem.!! Dziś też z racji chłodu /zimowego/, bo atmosfera na imprezie gorąca!!! należy docenić ludzi z obsługi trasy!!! Nam biegaczom w trakcie biegu ciepło, a ONI stoją cały czas i marzną byśmy mogli sobie pohasać po lesie.... Brawo!!
W tym okresie szczególnym, bo przecież Boże Narodzenie to czas niezwykły! Jedna rzecz nie daje mi spolkoju; co rusz media informują: to tu to tam przygotowano kolację wigilijną dla bezdomnych. Były pierogi, kapusta z grochem i inne specjały świąteczne!!! tylko dlaczego te kolacje organizuje się kilka dni, a nawet tydzień przed... Świętami!!! Czy to święta karpia i kapusty?.... nie ważne kiedy, byle tylko wydać tradycyjne potrawy!!? Zawsze wydawało mi się, że Ci ludzie najbardziej przeżywają wieczór Wigilijny 24 grudnia kiedy widzą w oknach świecące choinki, zgromadzonych wokół stołu ludzi, słyszą śpiewane kolędy...... To wtedy pewnie ogarnia Ich żal..... czy organizowanie takich przed wigilijnych wigilii nie jest tylko uspokojeniem sumienia?, no przecież zrobiliśmy im wigilię !!!! Ale czy samym chlebem człowiek żyje!?.... Ktoś pewnie powie, dobra ale organizujący te wigilie mają rodziny i też chcieliby je spędzić w rodzinnym gronie! Ten argument mnie jednak nie przekonuje, bo lekarze, policjanci, hutnicy i inni ludzie pracujący w ruchu ciagłym by nie chcieli?!
Dziś się rozpisałem, ale to będzie już na zaś, bo prawdopodobnie przez pewien czas będę odłączony od "sieci" więc następne posty.... już wkrótce "za rok"...... a na Nowy Rok zdrowia, wszelkiej pomyślności, spełnienia marzeń i szampańskiej zabawy sylwestrowej!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13