Jednak to prawda jak się bardzo chce to się uda. Pomimo przeszkód udało mi sie wystartować w Opolu. Co prawda pojechałem z nieco okrojonym fan clubem i bez Mojej Lepszej Połowy, ale jestem bardzo zadowolony. Bo udało mi się po raz pierwszy powalczyć i przebiec "dyszkę" poniżej 45 minut (44:20). W ubiegłym roku też na Biegu Opolskim zajęło mi to 51 minut 40 sekund. Tak dobry czas na tegorocznym biegu zawdzięczam w zasadzie mojemu biegowemu rywalowi. Przeglądając wyniki ostatnich imprez stwierdziłem, że jeden z biegaczy jest zawsze tuż, tuż przede mną. Przejrzałem zdjęcia z Janowa, Blachowni i uświadomiłem sobie, że mój rywal początkowo biegnący za mną mniej więcej w połowie dystansu mnie..... mija. Zapisując się do Biegu Opolskiego przez internet, na liście startowej dostrzegłem ?........nazwisko mojego rywala. Troszkę krew mi zawrzała i odezwał się wewnętrzny głos wojownika; Przecież trenuję solidnie, nie jestem już biegowym żółtodziobem, mam pewne doświadczenie startowe, a najważniejsze pomyślałem w duchu czuję się mocny!! Po raz pierwszy prawdę mówiąc koncentrowałem się i przygotowywałem do startu mentalnie; Mając nadzieje zrewanżować się mojemu konkurentowi /tym bardziej, że jesteśmy w tej samej kategorii wiekowej/ No i tak jak nastawiłem się psychicznie, to od samego rana w sobotę, fizycznie czułem się jakoś nijak. Nadrabiałem miną, ale już po starcie na pierwszym okrążeniu pomyślałem: chciałeś się odkuć, ogryźć i co... - żebyś chociaż jakoś doczłapał się do mety?! A rywal ?!!! pewnie już daleko w przodzie. Kiedy tak biłem się z myślami, w połowie drugiego kółka; myślałem, że śnię!!!! mija mnie ..... ON.!!! Załapałem się na "kółko" i lecimy.... coraz szybciej!!!! Oj mówię sobie będzie krucho daleko tym tempem nie pociągnę. Dobiegamy w okolice startu i kalkuluję - to już ostatnie okrążenie, do mety jakieś tylko 3 kilometry. Tylko trzy i aż trzy!!! Nie jestem w stanie wyprzedzić rywala, bo jak tylko się zrównujemy to jeszcze przyśpiesza. Biegnę i koncentruję się na.... trasie. Biegnę "myślami" zaraz będzie most, potem zbieg, byle z wałów do parku (będzie mniej wiało) itd itd. W parku przez chwilę zwątpiłem- przecież dyszę jak parowóz, może odpuścić??? Nie, najwyżej ustanę i koniec!!! Doczołgam się ukończę, czas nie ważny, ale tanio skóry nie sprzedam!!!! Nagle "światełko w tunelu" do końca kilkaset metrów, a mój przeciwnik mówi: "teraz to już damy radę"!!? Zauważam też, że także ciężko oddycha, więc musi być zmęczony podobnie jak ja!!!! To dla mnie "dopalacz" !!! przedostatni zakręt ..... a mnie jakby ktoś zaaplikował zastrzyk energi, podrywam się i "grzeję" ile sił do mety, po drodze wyprzedzając jeszcze jednego biegacza. META!! zatrzymanie stopera, medal, entuzjazm i fala radości. Odwracam się do... przed chwilą jeszcze rywala, a teraz już Kolegi biegacza z podziękowaniami za wspólny bieg i rywalizacje. Świadom, że ten dobry wynik i moje szczęście to w pewnym sensie również Jego zasługa.!!!!
| |
|
... pod niesamowitym wrażeniem. Jak czytałam to tak mnie wzieło, ze wszystkie mięsnie napieły mi sie przed metą... :-)) podziwiam ludzi, którzy tak uparcie dązą do ... |
|
| isia35@buziaczek...2007-07-16 21:18 |
|
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz