"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


niedziela, 18 lipca 2010

[231] Połówka...na raty...

Rozleniwienia letniego ciąg dalszy :) Czterdzieści trzy kilometry w przeciągu trzech dni. Wtorek dwunastka na codziennej trasie. Czwartek dyszka z przebieżkami, a w sobotę... połówka na dwa razy. Najpierw z samego rana; jak co tydzień o siódmej jedna pętelka  na Bialskiej. Natomiast o piętnastej "Dobrodzieńska Dycha" Z rana jeszcze jako tako ;) ale popołudniu jak w piekarniku. Jeszcze nie spotkałem się, aby  na zawodach biegacze "padali jak muchy" Służby medyczne miały pełne ręce roboty zarówno na trasie jaki i tuż za metą. Sam bieg świetny ! Organizatorzy podwoili liczbę punktów z wodą; Do tego były gąbki oraz zraszanie biegaczy przez strażaków, a nawet prywatny "prysznic" przy jednej z posesji :) W biurze szybka weryfikacja, odbiór numerów, chipów i niecierpliwe oczekiwanie na start. Szkoda tylko, że koszulki z logo biegu nie były w pakiecie, ale do kupienia po promocyjnej cenie :( Takie koszulki to przecież kapitalna reklama. Sam widziałem kilkanaście osób w sobotę w koszulkach z biegu częstochowskiego. Nawet na pudle stanął biegacz w naszej koszulce. Często przeglądam galerie z biegów i chyba nie ma takiej, żeby nie znalazł się Ktoś z logo pierwszego czy drugiego biegu częstochowskiego. Sam też lubię takie pamiątkowe koszulki i często w nich chodzę, lecz teraz nie kupiłem. Podobnie było w Opolu; Ludzie płacą za koszulki, a potem noszą reklamę biegu na plecach. No, ale to już decyzja orgów; co się lepiej opłaca. Chociaż wszystkiego nie da się przeliczyć na pieniądze;) Przed wyjściem na start trochę się rozruszaliśmy, lecz było widać jak wszyscy szukają cienia i stale popijają wszelkiego rodzaju płyny :) Jak przystało na imprezę umieszczona w kalendarzu GP Zabieganych "Mandarynki" dopisały. Już w trakcie jazdy topiliśmy się w samochodzie jak bałwany na wiosnę :) Takie przywoływanie zimowych wspomnień  daje nieco jakby wrażenie chłodu ;) hi hi hi.... 15:00  "żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce" i start z patelni czyt. stadionu :)  Potem jak "stadko" biegnie to już też się biegnie i jest super ! chyba coś w tym jest z psychologii tłumu ;) Asfaltem do "piątki" tam nawrót i tą sama droga powrót. Ciekawy byłem jak będzie mi się biegło po porannych jedenastu kilometrach. Ale było lepiej niż OK ;) nawet musiałem trochę ściągać wodze, by nie dać się "porwać" :) Niedawno też biegliśmy  najpierw dyszkę w Wodzisławiu, a wieczorem półmaraton w Rybniku. Byłem niezmiernie zdziwiony, bo biegło mi się rewelacyjnie :) Zabrakło nawet dosłownie trzydziestu sekund do poprawienia życiówki. Teraz też po rannym "rozruchu" zrobiłem taki sam czas jak we Wodzisławiu. Z tego skwaru chyba :)hi hi ... Już blisko mety kiedy usłyszałem gwar stadionu  i zobaczyłem wóz strażacki na krzyżówce zacząłem przyśpieszać sądząc, że za zakrętem jest już brama stadionu :) Zdziwiłem się niestety bardzo, bo była jeszcze długa prosta i dopiero drugi wóz przy wlocie na bieżnię ;) Nie ma jednak tego złego co, by na dobre nie wyszło :) na przedłużonym finiszu zarobiłem parę sekund i przesunąłem się o kilka miejsc do przodu cha cha... Na trasie było ciężko , ale szczęśliwie wszyscy nasi dotarli do mety i jeszcze co niektórzy mieli farta w losowaniu nagród :) Wcześniej rewelka prysznice na stadionie, po czym Każdy pęto kiełbachy z rożna, złocisty izotonik, oczywiście do tego pogaduchy.... i jak to życiu bywa *wszystko co dobre szybko się kończy* :) Ogólnie fajna imprezka :) tylko pogoda co roku nie rozpieszcza ;) Teraz żar z nieba, a rok wcześniej oberwanie chmury; Ciekawe co  w przyszłym roku ? W każdym razie mam zamiar sprawdzić osobiście :)  W tym tygodniu krótki wypad na PORT, czyli prywatny obóz regeneracyjno treningowy :) nad słoną wodę. Miałem nadzieję, że uda mi się przy okazji połączyć przyjemne z pożytecznym ;) i w niedzielę wystartować w Biegu Eryka. Niestety organizator zamieścił w kalendarzu imprez na portalu maratonypolskie.pl wpis o odwołaniu zawodów :(( Co prawda mam jeszcze "pomysła" ;) ale ciiiiii, żeby nie zapeszyć :) Jak wypali, będzie temat po powrocie :)

I to mnie się podoba! Przy tych temperaturach powinno się ...

... organizować jak największą ilość pryszniców, stanowisk z piciem. Niektórzy organizatorzy, nie chcę pokazywać palcem, zapominają niestety o tym.

~Wojtek 'Bob' Bo...2010-07-22 03:41

środa, 14 lipca 2010

[230] Letnie rozleniwienie...

Czas wakacji, upały i poddałem się letniemu rozleniwieniu. Nie chodzi o biegowego lenia ;) Po prostu przy takiej pogodzie nie chce się siedzieć przy kompie i stukać w klawisze :) Chociaż prawdę mówiąc przy tym skwarze bieganie jest też jakieś takie leniwe. W ubiegłym tygodniu trzy wyjścia i pięćdziesiąt cztery km. Z tego dwadzieścia siedem  w sobotę. Wstałem godzinkę wcześniej i zamiast jak zawsze o siódmej w alei Brzozowej pojawiłem się punkt szósta. Zrobiłem jedno kółko i zjawił się po nocnej zmianie Manitou. Drugie kółko zrobiliśmy razem, a potem tradycyjnie dwa w towarzystwie Zabieganych. Ponieważ u Tomka w planie było dłuższe  wybieganie postanowił zostać na jeszcze jedno :) Wiec, żeby nie było Mu smutno ;) zostałem i ja.  Początek był świetny poranne powietrze jeszcze nie nagrzane, temperatura ok. osiemnastu stopni; aż się chce biegać. Niestety pod koniec im bliżej południa lejący się żar z nieba zabijał radość biegania. W tym tygodniu z kolei nie ma się co przemęczać, bo w sobotę w Dobrodzieniu Grand Prix Zabieganych :) Wg prognozy upały mają trzymać jeszcze przez weekend i chyba nie zmuszę się do ścigania, ale pasowałoby...  tak jak w wyborach wziąć udział ;) Wczoraj przetupałem leniwie dwunastkę, lecz żadna to  przyjemność :( Pot zalewa oczy, mózg się lasuje, nogi w butach się roztapiają, brak tlenu w rozgrzanym powietrzu; no istna masakra :) Dziś w ramach akcji "Lato w mieście 2010" MOSiR przygotował kolejną wakacyjna imprezę *Zabiegane środy* I jak w poprzednim tygodniu było wszystko nagrody, trasa prowadzący i tylko .... brak chętnych :( Były plakaty, osobiste zachęcanie organizatora i dzieciaki nie dopisały :( Z jednej strony są narzekania nic się w wakacje nie dzieje, nikt nic nie robi... A jak jest szansa się poruszać to młodzi wolą pograć w futbol na ... komputerze . Razem z Bemem stawiliśmy się do ewentualnej pomocy, ale tylko podreptaliśmy dla towarzystwa  z chłopcem i dziewczynką, którzy zgłaszając się uratowali honor dzieci i młodzieży. Bo już nie można powiedzieć: nie było nikogo ! Para dzieciaków pobiegła !.
  
No cóż zobaczymy ! Za dwa tygodnie "powtórka z rozrywki" ;) Jutro planuję wieczorkiem  się rozruszać i w sobotę kierunek "Gutentag" ;) Przed chwilą w wiadomościach meteo:"w weekend temperatura może przekroczyć 36 stopni !!!" Oj szkoda, że to nie nocna dyszka :) Przy tych upałach niezmiernie cieszę się bliskością wody i możliwością wieczornego pływania zamiast biegania ;)

niedziela, 4 lipca 2010

[229] Od zmierzchu...przez Imielin na Bialską...

Tak spodobało mi się bieganie w blasku księżyca, że jeszcze w Rybniku pomyślałem: Fajnie byłoby pobiec w Kaliszu "Od zmierzchu do świtu" Z własnego doświadczenia (po dwóch "Kaliskich Setkach") wiem, iż imprezy tam robione przez Mirzę i Supermaraton Kalisz są niezapomniane :) W dodatku zaraz w niedzielę po nocnej połówce Labi ogłosił na forum "zaciąg" na wyjazd ;) Właściwie byłem już zdecydowany i miałem wysłać zgłoszenie, ale w poniedziałek zrobiłem się pociągający /nosem oczywiście/ ;) Nos "zabity" to przy upale paskudna sprawa. W gardle też coś mnie łaskotało, więc pomyślałem: chyba mi niepisane, trzeba sobie odpuścić. Tym bardziej, że katar leczony trwa podobno tydzień, a nie leczony siedem dni ;) Sam katar pewnie by mnie nie zniechęcił; jednak "dychanie" jak w masce p.gaz to już za wiele :( Później Bem i Manitou ogłosili wyjazd do Imielina na dwudziestokilometrowy kros. I znowu pomyślałem "chciałaby dusza" ale.... Jak będzie zapowiadany upał, a start o szesnastej to chyba z .... respiratorem. Ponieważ można było zgłosić się w dniu w dniu zawodów decyzję odłożyłem na ostatnią chwilę czyli piątek :) Pomimo domowej kuracji ;) nie chciało mnie letnie przeziębienie odpuścić ! No to "zapisałem" się na cotygodniowe sobotnie spotkanie biegowe na Bialskiej :) Myślałem, że z rana będzie chłodniej, ale gdzie tam od samego rańca żar z nieba :) Po pierwszej pętelce w tempie spacerowej dołączył Edek, który zaraz na wstępie  zaznaczył: *spóźniłem się, ale po tym kółku zostaję na jeszcze jedno !* Zdegustowany, że nie wyszedł Kalisz, ani Imielin postanowiłem zostać i towarzyszyć koledze; co by się nie nudził ;) a tym samym... się nabiegać ;) Edek widać w formie :) bo na drugiej pętelce podkręcił tempo, a słonko "dołożyło do pieca" ;) No i język po piętnastce bez wody zaczął mi się wlec po asfalcie ;) Na szczęście przezornie wziąłem drobne w kieszeń, więc pit stop pod sklepem i tankowanie :) Odpuściłem imprezkę u Mirzy, odpuściłem kros w Imielinie, żeby się przypadkiem nie przeforsować, ale i tak jak to mawia Verdi "upodliłem" się hi hi hi... na Bialskiej ;) Tydzień biegowo całkiem całkiem; jak na tuptanie z "przykręconym tlenem" cztery wyjścia i 56 km. No cóż; ze startów nici to chociaż mogłem na bieżąco kibicować Zabieganym, którzy "rozjechali się po świecie" :) Oprócz Labiego w Kaliszu /nowy ultrazabiegany/  i Bema oraz Manitou w Imielinie byli Nasi w Opolu / Aneta i Emsi / Ponadto Mad_Minstrel i Wlodec z Rajdu Kurierów Tatrzańskich dookoła Tatr (200km) przywieźli.... puchar !!! Wszystkim weekendowym "imprezowiczom" serdecznie gratuluję !!! Trochę żałuję wrażeń, laurowych wieńców z Kalisza ;) wymagającej trasy imielińskiego krosu, ale widocznie organizm chciał odsapnąć ;) A start to jednak start; nie przydomowe tuptanie. Zwłaszcza, że  miałem słuchać co mówi mój organizm ;)

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13