Tak spodobało mi się bieganie w blasku księżyca, że jeszcze w Rybniku pomyślałem: Fajnie byłoby pobiec w Kaliszu "Od zmierzchu do świtu" Z własnego doświadczenia (po dwóch "Kaliskich Setkach") wiem, iż imprezy tam robione przez Mirzę i Supermaraton Kalisz są niezapomniane :) W dodatku zaraz w niedzielę po nocnej połówce Labi ogłosił na forum "zaciąg" na wyjazd ;) Właściwie byłem już zdecydowany i miałem wysłać zgłoszenie, ale w poniedziałek zrobiłem się pociągający /nosem oczywiście/ ;) Nos "zabity" to przy upale paskudna sprawa. W gardle też coś mnie łaskotało, więc pomyślałem: chyba mi niepisane, trzeba sobie odpuścić. Tym bardziej, że katar leczony trwa podobno tydzień, a nie leczony siedem dni ;) Sam katar pewnie by mnie nie zniechęcił; jednak "dychanie" jak w masce p.gaz to już za wiele :( Później Bem i Manitou ogłosili wyjazd do Imielina na dwudziestokilometrowy kros. I znowu pomyślałem "chciałaby dusza" ale.... Jak będzie zapowiadany upał, a start o szesnastej to chyba z .... respiratorem. Ponieważ można było zgłosić się w dniu w dniu zawodów decyzję odłożyłem na ostatnią chwilę czyli piątek :) Pomimo domowej kuracji ;) nie chciało mnie letnie przeziębienie odpuścić ! No to "zapisałem" się na cotygodniowe sobotnie spotkanie biegowe na Bialskiej :) Myślałem, że z rana będzie chłodniej, ale gdzie tam od samego rańca żar z nieba :) Po pierwszej pętelce w tempie spacerowej dołączył Edek, który zaraz na wstępie zaznaczył: *spóźniłem się, ale po tym kółku zostaję na jeszcze jedno !* Zdegustowany, że nie wyszedł Kalisz, ani Imielin postanowiłem zostać i towarzyszyć koledze; co by się nie nudził ;) a tym samym... się nabiegać ;) Edek widać w formie :) bo na drugiej pętelce podkręcił tempo, a słonko "dołożyło do pieca" ;) No i język po piętnastce bez wody zaczął mi się wlec po asfalcie ;) Na szczęście przezornie wziąłem drobne w kieszeń, więc pit stop pod sklepem i tankowanie :) Odpuściłem imprezkę u Mirzy, odpuściłem kros w Imielinie, żeby się przypadkiem nie przeforsować, ale i tak jak to mawia Verdi "upodliłem" się hi hi hi... na Bialskiej ;) Tydzień biegowo całkiem całkiem; jak na tuptanie z "przykręconym tlenem" cztery wyjścia i 56 km. No cóż; ze startów nici to chociaż mogłem na bieżąco kibicować Zabieganym, którzy "rozjechali się po świecie" :) Oprócz Labiego w Kaliszu /nowy ultrazabiegany/ i Bema oraz Manitou w Imielinie byli Nasi w Opolu / Aneta i Emsi / Ponadto Mad_Minstrel i Wlodec z Rajdu Kurierów Tatrzańskich dookoła Tatr (200km) przywieźli.... puchar !!! Wszystkim weekendowym "imprezowiczom" serdecznie gratuluję !!! Trochę żałuję wrażeń, laurowych wieńców z Kalisza ;) wymagającej trasy imielińskiego krosu, ale widocznie organizm chciał odsapnąć ;) A start to jednak start; nie przydomowe tuptanie. Zwłaszcza, że miałem słuchać co mówi mój organizm ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz