mało hi,hi... bo po niedzieli wychodzą mi same dychy he,he...
Dzisiaj znów stała przydomowa trasa tylko troche w innej konfiguracji;) Nogi same rwą do przodu choć im tłumaczę, że zawody już były i to prawdopodobnie ostatnie w tym roku.
Nie chce mi się już wstawać "po nocy" hi,hi... więc muszę kombinować jak pogodzić obowiązki z pasją.
Dlatego dziś z rana najpierw na zakupy z żoną, a potem dyszka przed *dyżurem* u wnusi he,he...
Na termometrze jeszcze stopień powyżej dziesięciu stopni plus;) zatem na krótko hi,hi...
Biegało mi się kapitalnie:)) Nawet psiury, które wyleciały za mną z posesji na Dobrzyńskiej odpuściły, bo stwierdziły, że nie mają szans he,he...
Dobry początek października! i oby tak dalej, żeby nie zapeszyć;)
Ostatni start w Krzepicach przeszedł do historii, ale co rusz pojawiają się nowe fotki. Jedną z kesport zapodał mi syn Marek:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz