dzisiaj jak w miniony czwartek. Dobieg na "Bałtyk" kilometr i parę wygibasów;) Potem dziesięć razy sześćset metrów, a pomiędzy sto pięćdziesiąt truchtu. Powrót i w sumie dyszka na otwarcie nowego tygodnia:) Szybsza szóstka na sześć dni przed startem Krzepkich he,he...
Znowu wyjście w "środku nocy" hi,hi... i czekanie kiedy się rozwidni;)
Po wolnej niedzieli było kapitalnie:)) Temperatura powietrza +9, ale oczywiście w parku Lisiniec, gdzie gęsta mgła się ściele znacznie chłodniej.
Nie mogę się przestawić po lecie na bieganie w ciągu dnia he,he... Bez zegarka budzę się około piątej i to wyspany! W dni które nie biegam "pozwalam" sobie drzemać do wpół do siódmej i nie mogę się zwlec z wyrka hi,hi... Rewelacyjne jest to poranne bieganie na czczo bez śniadania;) Lecz jak przyjdą konkretne zimne, albo mroźne dni to będzie na "głodniaka" ciężko.
Zobaczymy! Na razie jest super! Aktywny początek dnia daje mi kopa na cały dzień:)
*Wstawanie, gdy wszyscy pozostali domownicy jeszcze przewracają się w swoich łóżkach z boku na bok? Teoretycznie nie musisz się zrywać, ale wewnętrzna mobilizacja pcha Cię do wcześniejszej pobudki. Na koniec wszystko zostaje wynagrodzone wspaniałym uczuciem pokonania kolejnej bariery, granicy lenistwa i swoich słabości. Jest to świetny sposób na ćwiczenie swojej wytrwałości, siły woli i hartuje w codziennym życiu*
Przysłowia:
- „Gerard (24.09) czasem wróży na to, że z nim przyjdzie drugie lato”
- „Na Gerarda, gdy sucho, zima będzie z pluchą”
"Skoro wrzesień, to już jesień, ale jabłek pełna kieszeń."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz