i masz he,he... Rano po kościele mówię do MLP miałem dziś wyjść po piątkowym dłuższym wybieganiu nieco się roztruchtać. Ale mają dzieci przyjść na obiad, więc teraz odpuszczę. Chyba, że po południu? Zapowiadają opady deszczu zatem miałbym to co najbardziej lubię hi,hi...
Dzieci pojechały. Trochę się ogarnąłem i po piątej hajda;) Przed wyjściem z dozą niepewności zastanawiałem się co dzisiaj? Niedziela na "Bałtyku" pewnie tłumy:( Na Bialskiej byłem. Może ścieżki nad Stradomką? Ale pozarastały już chaszczami:( Zaraz miałem sprawdzić "obejście św. Barbary" gdzie ostatnio biega Marian. Jak tylko szedłem na dół zaczął kropić deszczyk:) Miało być wolno, ale po piątkowej dziewiętnaste o dziwo dostałem jakiegoś "pałera" he,he... I piątka wyszła po sześć minut z sekundami:) Ogólnie prawie osiem kilometrów.
Na połowie dystansu zmoczyło mnie, a potem wiaterek osuszył i nawet wyjrzało na chwilkę słonko:) Uwielbiam taką aurę! Ciepło +20 i prysznic z nieba - rewelacja:)) Nie jestem chyba odosobniony, bo po drodze gdy najintensywniej padało spotkałem młodą biegaczkę. Obojgu nam się radocha odbijała na twarzach hi,hi...
Fajnie było! Ciekawe, że często po długim wybieganiu, albo po szybkim wyścigu następuje jakieś *przełamanie* i wchodzi się jakby na wyższy "level" he,he...
"Przez Chrztu Świętego wielki dar o Chryste w swej hojności swym dzieciom wiary dajesz skarb nadziei i miłości"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz