odwilży i ataku zimy he,he... kiedy wybiegałem było widno kapał deszczyk, a pod nogami chlapa ciapa, czyli pośniegowe błoto i temperatura +3. Potem deszcz przeszedł w drobny śnieżek i po zachodzie słońca temperatura spadła do zera. Z każdym krokiem coraz bardziej chrzęściło pod butami;) Zrobiło się ślisko i musiałem uważać, żeby nie wyrżnąć orła hi,hi... Mimo wszystko było kapitalnie:)) Chociaż przyznaję "za chiny" nie chciało mi się dzisiaj wyjść:( Po obiedzie tak osłabłem, że musiałem zrobić "półgodzinki dla słoninki" hi,hi... Po drzemce walczyłem z samym sobą, bo różne głupie myśli chodziły mi po głowie: *przecież nie musisz, możesz odpuścić, pewnie będzie ślisko* itp. itd. Jednak na szczęście gdzieś z tyłu głowy głos rozsądku mówił - będziesz żałował zobaczysz! poczucie winy, że nie miałeś siły się przemóc dręczyć cię będzie "jak wrzód na dupie" he,he... Potwierdziła się znów stara prawda: *nie zawsze się chce wyjść, ale jak się pokona lenia to satysfakcja większa*
Dziś stała przydomowa trasa i minimum do podtrzymania funkcji życiowych, czyli dziesięć kilometrów;)
Na "Pacyfiku" Ktoś uskuteczniał *rąbankę* hi,hi...
Biegam tu i tam i nigdzie nie widzę żadnych Joggerów he,he... Czyżby już nikt nie biegał zimą? Przecież taka aura jak dzisiaj jest na bieganie idealna:)
„Pozytywne myśli pozwalają robić wszystko lepiej niż negatywne.” - Zig Ziglar
Przysłowie:
„Gdy na Małgorzaty mróz, jeszcze długo nie pojedzie wóz”
„Jak styczeń zachlapany to lipiec zapłakany”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz