bieganie w deszczu!!! Padało od samego rana, a nawet chyba od nocy;) W drodze do i z kościoła delikatnie:) Potem mocniej. Śniadanie, obieranie ziemniaków itp. Po czym mówię - dej se już spokój, bo chcę wyjść he,he... Nie znaczy, żeby miał przestać padać, lecz na moment wyjścia mógłby nieco pofolgować hi,hi...
Mówisz i masz;) Przed dziesiątą lekki deszczyk przy temperaturze +14, więc aura idealna na bieganie:))
Było fantastycznie!! Padało raz mocniej, raz słabiej, ale ogólnie przemokłem do "suchej nitki" hi,hi...
Ciepło! Zatem na krótko i znowu co niektórzy patrzyli na mnie jak "na wariata" he,he... Wnusia miał przyjechać, więc się sprężałem;) Chociaż w sumie to dzisiaj mógłbym zrobić maraton:)) Uwielbiam takie bieganie!!!
Kapitalna jedenastka na otwarcie nowego tygodnia. Po powrocie "w progu" zdejmowanie ciuchów. Mokre rzeczy do pralki i od razu pod prysznic;) Zaraz potem do Martynki. Maleńka zrobiła na mój widok "wielkie oczy", więc mówię to tylko ja Twój zwariowany dziadek hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz